10.07.2009 16:41
Rozmowa z Aniołem - Tupot małych stóp
Naciągnęła kołdrę aż po same uszy i pomyślała „Matko
a temu co tak wesoło” i odwróciła się na drugi bok.
Anioł w podskokach podbiegł do niej i zaczął pukać palcem w
ramię.
- A Ty czego? Warknęła
- A
niczego. Wstawaj.
- Nie ma mowy. Anioł chyba
nie wziął sobie do serca jej odpowiedzi bowiem zaczął ciągnąć za
kołdrę powtarzając radośnie - Wstawaj, wstawaj,
wstawaj… W końcu wskoczył na łóżko przebierając
tym samym miarkę
- Matko jedyna czegoś żeś się uparł aby
mnie ściągnąć z łóżka. Która to godzina?
- W pół do komina.
Nagle coś z hukiem
spadło na ziemię.
- Auaaaaaaa!!!! To
bolało. Dodał trzymając się za stłuczony tyłek z lekką nutą
pretensji w głosie.
- Miało boleć.
Anioł
założył ręce pod pachę i siedząc po turecku ze spuszczoną miną
powiedział.
- Wredna jesteś.
- A to
nic nowego mój drogi. Dodała z uśmiechem. Widząc
jednak pogłębiający się smutek w oczach tego pierzastego
stworzenia dodała: No dobra, dobra, już się nie
gniewaj. Wyciągnęła telefon i zauważywszy, która jest
godzina pomyślała w głębi duszy „Za jakie grzechy, za
jakie grzechy”. Usiadła na łóżku skrywając swą twarz
w dłoniach. Podnosząc lekko głowę do góry powiedziała
jeszcze zachrypniętym głosem:
- Chcesz coś zrobić dla
mnie?
- A co? Dodał z wielkim uśmiechem.
- Wstaw proszę wodę na kawę. Dobrze?
- Już
lecę, biegnę, pędzę... Powiedział zmierzający w podskokach do
kuchni Anioł
Ona zaś nie mogła odżałować sobie kilku
minut drzemki. Spoglądając na wygrzaną jeszcze pościel nie
powstrzymała się i po chwili jej ciało bezwiednie opadło
na łóżko. Zasnęła.
Po kilku
minutach krzątania się po kuchni Anioł wrócił do pokoju.
Widząc ją śpiącą naburmuszył się nieco, po czym cichutko,
aczkolwiek stanowczo powiedział pod nosem:
- O nie,
nie, nie… Tak to, to z pewnością nie będzie. Z garścią
zimnej wody, którą nabrał w mieszczącej się tuż obok
pokoju łazience, zakradł się stając tuż nad nią. Po chwili
konsternacji oblał jej buzię zimną wodą.
- No czyś Ty
oszalał?! – wykrzyczała zrywając się z lóżka.
Włożyła ostentacyjnie kapcie na stopy i z przytupem zaczęła iść w
kierunku kuchni. Wychodząc z pokoju dodała: Mam nadzieję, że kawa
jest gotowa. Anioł niczym przyczajony tygrys zaczął skradać się
za nią na paluszkach.
- A Ty lepiej się tak za mną
nie skradaj tylko idź do sklepu po swoje bułki i szynkę bo nie
będziesz miał co jeść na śniadanie. Anioł usiadł na fotelu i
z nieco smutnym głosem dodał
- Przecież ja nie mogę
pójść.
- A niby dlaczego?
-
Przecież oprócz Ciebie nikt mnie nie widzi.
- Hmm rzeczywiście. Zapomniałam o tym dosyć istotnym
szczególe. Skaranie boskie z Tobą.
- Znowu
zaczynasz?
Nie odpowiedziała już na to pytanie.
Wciągnęła na siebie pierwsze lepsze ubranie wiszące w szafie i
poszła do sklepu. Śniadanie w przeciwieństwie do kolacji można
było uznać za obfite. Kiedy kończyła ostatnie kęsy bułki z białym
twarożkiem przeplatanym rzodkiewką i szczypiorkiem spojrzała na
zegarek…
- O matko! Toż to już po 9-tej. Jak
zwykle, jak zwykle. Rzuciła kawałek niedokończonej bułki na
talerz i biegiem udała się do łazienki dzwoniąc jednocześnie po
taksówkę. Po kilkunastu minutach pojawiła się ponownie
trzymając w jednej ręce kask a w drugiej torbę do notebooka.
Zakładając buty krzyknęła z korytarza:
- A Ty co? Na
zbawienie tam czekasz? Idziesz ze mną czy będziesz zalegał na tej
kanapie przez resztę dnia?
- A po co Ci
kask?
- Odbieram skuter z warsztatu aczkolwiek to
teraz mało istotne. Idziesz czy zostajesz?
- A
mogę zostać?
- Przecież właśnie dlatego pytam.
Dodała już nieco poirytowanym głosem.
- To ja bym
z chęcią został, obejrzę sobie trochę kreskówek.
- Sam jesteś jak z kreskówki. Roześmiała się. W
lodówce masz nieco zapasów żywności. Tylko proszę
niczego nie zepsuj. Dobrze?
- Oczywiście.
Kiedy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi rudzielec chwycił za
pilota od telewizora i zaczął skakać po kanałach w poszukiwaniu
Cartoon Network. Ona zaś w pośpiechu pobiegała do czekającej na
dole taksówki. Jadąc do pracy spojrzała na leżący tuż obok
niej kask. W jej oczach pojawiły się iskierki radości bowiem
odbiór skutera oznaczał powrót do wieczornych
przejażdżek sennymi ulicami Warszawy. To był jej sposób,
aby odnaleźć siebie w otaczającej ją rzeczywistości.
Szwędając się po ulubionych zakątkach tego dziwnego miasta
starała się uporządkować swoje myśli, a wczorajsza rozmowa z tym
pierzastym stworzeniem z pewnością była jednym z powodów
do kolejnych przemyśleń. Już dawno nikt nie poruszył tak
zakurzonego tematu jakim jest miłość w jej życiu. Wciąż zadawała
sobie pytanie „Czy rzeczywiście można zapomnieć jak ona
smakuje i czym właściwie jest? Może to jedynie taka amnezja,
która dopada nas po długim bycie w
samotności”… Nie wiedziała.
-
Proszę Panią jesteśmy na miejscu. Niespodziewanie przerwał
jej przemyślenia donośny głos Pana kierowcy. Diamentowe
Wzgórze 4, czy tak?
- Tak, tak.
Powiedziała nieco rozkojarzona. Dziękuję Panu bardzo.
Wraz z zatrzaśnięciem drzwi odcięła się od zaprzątających
jej głowę myśli, do których miała zamiar powrócić
jeszcze tego samego dnia w trakcie kolejnej podróży w
nieznane.
Zobacz również:
Rozmowa z Aniołem
– Spotkanie (I część)
Rozmowa z
Aniołem – W zaciszu Kafki (II część)
Rozm
owa z Aniołem - W oczekiwaniu na opowieść (III część)
Rozmo
wa z aniołem – o kilka kroków od prawdy (IV
część)
Komentarze : 11
Jak dla mnie ta część jest najlepsza, oby więcej takich :)
Czekam na kolejną część.
Wolę poczekać miesiąc dłużej, niż dzień za krótko...
Być może powyższy tekst był za lekki, być może nieco zbyt łagodny, za mało otwarty.. Być może... Teraz tekst już ujrzał światło dzienne zatem nie pozostaje nic innego jak bacznie wysłuchać wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia w jego kwestii. Ciekawa jestem jaka będzie Twoja opinia na temat kolejnej opowieści z cyklu "Rozmowy z Aniołem". Wszelkie (konstruktywne) uwagi oczywiście jak zwykle są mile widziane...
Od prawie godziny kombinuję co tu napisać, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Jedynie tyle, niestety, że jest to najsłabszy wpis z serii "Anielskiej" i albo pisany pod presją, albo od niechcenia, nie wpływa tak na mnie, jak jego poprzednie wcielenia...
W takim razie ten internetowy ekshibicjonizm jest wołaniem o pomoc...i to już rozpaczliwym wołaniem.
Samotność jest do zniesienia, pod warunkiem, że nie jest spowodowana przez drugą osobę...
może miłość sama znajdzie i nie trzeba jej szukać,a może ona jest tym aniołem -blisko ale niedostrzegalna...
Mam nadzieję, że kolejne opowieści rozwiną nieco te strzępki przemyśleń. Co zaś się tyczy "coraz bardziej to do niej dociera" to sam fakt iż opowieści przybrały taką a nie inną formę i znalazły się na tym blogu świadczą o tym iż już dawno dotarły :)
Ja tu zaczynam upatrywac pogłebiający się problem osoby, która zaczyna być coraz bardziej samotna i coraz bardziej to do niej dociera...smutne.
Jak zawsze ciekawie i inspirująco :)
Archiwum
- kwiecień 2014
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- czerwiec 2012
- kwiecień 2012
- luty 2012
- grudzień 2011
- wrzesień 2011
- lipiec 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (76)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)