25.01.2011 21:32
Dopisując ostatnie rozdziały minionego sezonu
Już wiele razy przymierzałam się do tego, aby w kilku słowach podsumować miniony sezon. Stwierdziłam jednak, że jest to raczej niewykonalne.
Jak co roku życie na wysokich obrotach, podkręcanych wielką
dawką pasji zaowocowało wieloma spotkaniami w gronie znajomych,
podróżami i związanymi z nimi przygodami, które
ciężko opisać w kilku słowach. Przeglądając dzisiaj mojego bloga
wędrowałam po kolejnych wpisach wracając pamięcią do minionych
wydarzeń tym bardziej, że przy obecnej pogodzie po motocyklowym
sezonie pozostają nam jedynie wspomnienia. Sezon jak zwykle
rozpoczęłam ze swoją żółtą maszkarą, która odziana
w zimówki stała się najbardziej wytrwałym kompanem w moich miejskich
podróżach. Później przyszedł czas na
spróbowanie swoich sił na nieco
większym koniu i szybka weryfikacja uprzednio wymarzonego
pierwszego motocykla. Tym oto sposobem w dzień dziecka stałam się
szczęśliwą posiadaczką kozy, z którą
przeżyłam nie tylko te dobre chwile jak wypr
awa w Beskidy, pierwsza jazda w terenie, ale również
zaliczyłam pierwszą
glebę. Sezon skończył się stanowczo za szybko i dosyć
brutalnie bowiem tuż przed Świętami Bożego Narodzenia koza
trafiła w ręce nowego właściciela. Tak moi drodzy, właściwie
dzień po mojej
pożegnalnej sesji z WRką, koza trafiła pod młotek. W tym
wypadku jedynym pocieszeniem zdaje się być fakt, że Michał będzie
o nią dbał (stosowne poręczenie mam na piśmie w ramach naszej
wymiany mailowej) i w przeciwieństwie do mnie, pozwoli wyhasać
się jej w terenie. W ten właśnie sposób mój sezon
dobiegł powoli końca i z niecierpliwością czekam na nowy.
Zapewne wielu z Was zastanawiało się kto będzie nowym towarzyszem moich przyszłorocznych eskapad i
muszę przyznać iż decyzja właściwie już zapadła. Ostatecznie, po
kilku przymiarkach do małej Tenerki, wybór padł na BMW G650GS, który już w marcu (mam nadzieję) trafi w
moje ręce. Przygoda z WRką pokazała mi bowiem, że na jazdę w
terenie nie mam czasu, a do dalszych podróży, do
których miałam zakusy WRka po prostu nie jest stworzona. Z
resztą nie taka idea zapewne towarzyszyła projektantom,
którzy stworzyli ten sprzęt. Idealnie by było gdybym mogła
zostawić kozę tak samo jak zostawiłam mojego Giggla, ale niestety
życie to sztuka kompromisów i nie można mieć wszystkiego.
Tym oto sposobem zaczyna się nowy rozdział w moim świecie na
dwóch kołach. Nadchodzi rok pełen marzeń, planów, a
przez co także i wyzwań. Co przyniesie niedaleka przyszłość czas
pokaże jednak mam nadzieję, że wciąż w moim wariackim życiu na
papierach będę znajdować chwile, aby skrobać opowieści dziwnej
treści na żmijowatego bloga. Wciąż tyle tekstów czeka na
napisanie, o tak wielu z moich podróży i przeżyć
chciałabym Wam opowiedzieć. Trzymajcie zatem kciuki, aby
któregoś dnia ujrzały one światło dzienne.
Korzystając z okazji chciałabym podziękować tym wszystkim, bez
których nie mogłabym się w pełni cieszyć chwilami w
sezonie 2010. Właśnie dlatego ten wpis dedykuję:
-
rodzinie, przyjaciołom i znajomym, którzy dzielili ze mną
moją pasję, którzy są ze mną na co dzień bez względu na to
czy są to te dobre czy też złe dni, czy mam motocykl, czy go nie
mam, którzy akceptują mnie taką jaką jestem ze wszystkimi
moimi mankamentami, których zapewne jest nieco więcej
aniżeli mi się samej wydaje… Wymienić te wszystkie dobre
dusze byłoby zapewne bardzo ciężko, aczkolwiek głęboko wierzę, że
czytając ten tekst doskonale wiedzą kogo mam konkretnie na
myśli
- czytelnikom żmijowatego bloga, czyli Wam wszystkim,
którzy motywujecie mnie do dalszego pisania, czasami nawet
poprzez konstruktywną krytykę
- salonowi POLandPOSITION za pomoc nie tylko od strony
technicznej, wszelkie dobre rady udzielone w sezonie 2010, ale
także za odpowiednie doposażenie mnie w teren. Tutaj w
szczególności chciałabym podziękować Adamowi Badziakowi i
Maćkowi Wojcieszkowi :)
- firmie Yamaha Motor
Polska za to, że zdecydowała się powierzyć kozę w moje ręce,
za wspólne rozmowy przy filiżance kawy i mentalne wsparcie
:)
Komentarze : 19
Syd kapitan to raczej zbyt mocne określenie :)
Demolka psotniku jeszcze tego pożałujesz. W szczególności jak nam farelki w busie albo przyczepie kempingowej na zawodach zabraknie haha
Dziekuje za ten sezon mam nadzieje ze nastepnego z Toba nie bedzie byla to udreka:)
nie przestaniesz mnie zaskakiwać pięknymi wpisami :) dobrze mieć takiego kapitana na pokładzie sir;)
"bo to chyba był pierwszy wybór, tylko musiałaś się upewnić, że właściwy (krówka, nieprawdaż? Czy się mylę?)" - tak. Myślę, że po prostu musiałam do niego dojrzeć. Koza była idealnym sprzętem na pierwsze moto. Brak wypasionej elektroniki, mała waga oraz wstrząsoodporność pozwalały mi koncentrować się przede wszystkim na samej jeździe motocyklem a nie zaś odwrotnie. Co prawda w moje łapki nie trafi już krówka, a G650GS (którego zamierzam niebawem ochrzcić) to i tak nie mogę się już doczekać wiosny i ponownej konfrontacji z nowym członkiem rodziny GSów :D
Tym razem przymkniemy na to oko :) Miłego blogowania na riderblogach . Witamy na pokładzie :)
Jeśli jest taka możliwość proszę o usunięcie tego ,,spamu" :] błędy nowicjusza. BYło to z mojej strony wysoce niekulturalne :)
Kampiszon i drewniacki dziękuję. Chciałabym, aby ten mój spisany w słowach świat rósł z dnia na dzień, ale zazwyczaj stoi to w opozycji do czasu jakim dysponuję. Gdzieś tam jednak w brudnopisach pojawiły się już pewne zapiski dotyczące wspomnień z Nowego Jorku, San Francisco, paddocku MotoGP i WSBK oraz innych motocyklowych eventów, gdzie miałam okazję się poszwendać... Tak czy inaczej mam nadzieję, że w trakcie najbliższego miesiąca chociaż jedna z tych opowieści ujrzy światło dzienne.
ŁukaszF hmmm ciężkie pytanie. W zasadzie to nie zastanawiam się nad tym. Po prostu mój grafik jest dosyć ruchomy. Czasami śpię te 2 godziny mniej, albo zamiast leżeć do góry brzuchem na kanapie skrobię coś po notatnikach :) Niekiedy im więcej obowiązków masz na głowie tym jesteś lepiej zorganizowany (chociaż w moim przypadku słowo "zorganizowana" jest raczej pojęciem bardzo względnym haha)
Dawid :) na pytanie czy warto odpowiedziałabym, że... nie. Początkowo w moim życiu wiele osób wywierało na mnie presję. Presję związaną z tym, że poświęcam mojej pasji i chęci życia zbyt wiele uwagi. Nikt jednak nie przeżyje mojego życia za mnie i to chyba jest wystarczający argument... Spotkanie po 30-stu latach brzmi jak kawał czasu "do nadrobienia". Może się nawet okazać, że po jego zakończeniu pozostanie pewien niedosyt, ale takie rozmowy smakują chyba najbardziej.
Szanowny kolego "Opowieści motocyklowe" .. nie mam nic przeciwko jeżeli ktoś w komentarzach umieszcza link do konkretnej opowieści w nawiązaniu do zamieszczonego wpisu. Wrzucanie jednak linków z serii "a u mnie także znajdziesz opowieści motocyklowe" to niestety, ale jak dla mnie jest to spam w czystej formie.
jeśli chodzi o wspomnienia ,,motocyklowe" zapraszam na www.opowiescimotocyklowe.blog.pl
Za niedługo wróce do dodawania nowych postów :)
"Moja uparta wola uczy się naginać" (jak śpiewa Kendall) - dobre na przemyślenia, czy warto. Chyba najcenniejsza jest taka znajomość, która pozwala podjąć przerwany wątek, nie bacząc na upływ czasu od ostatniej rozmowy. Wiem, o czym mówisz, bo mam szczęście tego doświadczać. Jutro spotkam się z kolegą, którego nie widziałem od prawie 30 lat. I mam dziwną pewność, że nie zapanuje krępująca cisza, tylko będzie tak, jakbyśmy się wczoraj rozstali. Szczerze cieszę się na Twojego GS-a, bo to chyba był pierwszy wybór, tylko musiałaś się upewnić, że właściwy (krówka, nieprawdaż? Czy się mylę?). W marcu wylecimy na drogi, to będzie dobry miesiąc.
Zmija
jestes niesamowita, kiedy Ty znajdujesz na to wszystko czas? pozdrawiam i do zobaczenia
I ja się przyłączę do chóru pochwalnego pode mną, bo blog faktycznie świetny!
@kempiszon,
> Potrafisz tak operować językiem że można wczuć się w Twoją skórę.
O kurcze....
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale Żmijko, Twoje wpisy są dla mnie drugim światem. Z żadnymi wpisami się tak nie utożsamiam jak ze znalezionymi na tym blogu. Potrafisz tak operować językiem że można wczuć się w Twoją skórę. I nie jest to pojedynczy komentarz tylko ogólne wrażenie. Głośne LEWA!
Tuż po dodaniu komentarza pojawił się komunikat "Problem z ustanowieniem połączenia" i trafił on w otchłań niebytu... Wrrr
Zaczynając raz jeszcze... Morham w zasadzie to moje codzienne myśli wyrwane z kontekstu trafiają na tablicę mojego Facebooka, który to traktuję niejako podręczny notatnik. Blog zaś to takie miejsce, w którym staram się zebrać wszystkie myśli w jedną całość (pomimo iż niekiedy także i to mi się nie udaje). Co zaś się tyczy nowego towarzysza moich eskapad w sezonie 2011 po głowie chodzi mi cielak i osiołek aczkolwiek finalna decyzja zapadnie zapewne w momencie, kiedy staniemy twarzą w twarz :)
Quadowiec dziękuję za zaproszenie na wspomniane przez Ciebie forum aczkolwiek niestety moja doba nie ma 48h. Jak rozmawiałam kiedyś ze Strunką z racji odwiecznego niedoczasu w jakim żyję swoją uwagę koncentruję na kilku wybranych miejscach (mail, Ścigacz, forum Ścigaczowe, Facebook). Pomimo iż starałam się udzielać także w innych miejscach niestety, ale nie zdało to egzaminu.
U Ciebie na blogu panuje fajny trend. Wpisy idą w jakość - nie ilość...
A ja czekam na wpis o BMW :P Ma już jakieś imię ?
Witam wpis oczywiście świetny 5 leci.
Zapraszam na forum www.moto-droga.pl
Pozdrawiam quadowiec.
House MD alias dawid miło Ciebie znowu zobaczyć na łamach żmijowatego riderbloga. Na "szczęście" w życiu chyba najciężej zapracować, ale nic tak nie smakuje jak ono. Właśnie skończyłam rozmawiać z kolegą, z którym pomimo, że słyszymy się raz od wielkiego dzwonu zawsze rozmawiamy o życiu tak, jakbyśmy ostatnią rozmowę skończyli wczoraj. Jednym ze zdań, które z mojej strony padło w tej rozmowie było stwierdzenie, że tak naprawdę to jestem cholernie wdzięczna za to, że życie dawało mi mocno w kość. Dzięki temu, a także kilku istotnym wydarzeniom w moim życiu, nauczyłam się nim cieszyć, nauczyłam się sięgać po moje marzenia i walczyć abym każdy następny dzień mogła nazwać szczęśliwym. Chyba właśnie o to chodzi, żeby kiedyś, siedząc w tym bujanym fotelu móc powiedzieć sobie "Przeżyłam to życie tak jak chciałam i w ogólnym rozrachunku jestem szczęśliwym człowiekiem" Dziękuję za Twoje słowa....
Snr jeżeli czas pozwoli to oczywiście, że się stawię.
Ninja1992 również pozdrawiam :)
Pędzimy, przeżywamy radość, ból, wygłupy, rozpacz, odwiedzamy miejsca czarowne, o których pamięć szybko znika (jak moje wspomnienia z Przylądka Dobrej Nadziei), biegniemy dalej. Mamy tyle jeszcze przed sobą. Nie wiadomo kiedy policjanci kontrolujący nas na drogach mogliby być naszymi dziećmi, pytami się ze zdziwieniem, czego ten gołowąs od nas chce (to spostrzeżenie za Wojciechem Mannem - jakże celne!). Nagle stuka 50 i myślimy sobie, że przecież jeszcze nie tak dawno temu pękała dwudziestka. Za takie niedawno temu już nas pewnie nie będzie na świecie. Niektórzy ciężko sapią, wysupłując kasę na świece, Ty zmieniasz nowy motocykl po sezonie na następny. Ale doceniasz, co masz i za to szacunek. Wielki - za radość życia i za to, że umiesz je jeść ze smakiem pełną łychą.
Powodzenia w kupnie BMW:) Piękne motocykle. Wspomnienia, o jaka to dobra rzecz, szczególnie teraz jak nie ma możliwości przemykania kolejnych kilometrów. Czekamy na kolejne wpisy :) pozdrawiam.
Archiwum
- kwiecień 2014
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- czerwiec 2012
- kwiecień 2012
- luty 2012
- grudzień 2011
- wrzesień 2011
- lipiec 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (76)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)