Najnowsze komentarze
oczywisie ze bmw to gufno, i jeszc...
lupa do zdjęcia: Zamyslona Ola Sobotka
oo znam ją
2920 (8)
aktualnie to bardzo "nie" tania za...
Zbycho_Jura do: Każdy motocykl się psuje?
To co wymieniłaś to mi się wydaje ...
Więcej komentarzy
Moje linki

24.06.2010 21:59

1078 km i pierwsza gleba na motocyklu

Pogoda iście barowa. Dookoła szaro, buro i ponuro. Przyzwyczajona do jazdy w różnych warunkach z żółtą maszkarą również i dzisiaj postanowiłam wyciągnąć WRkę, którą zdążyliście już poznać. Pomimo tego, co się stało, nie żałuję, że wsiadłam dzisiaj na motocykl.

18.00 – Do godziny zero dzieli mnie niespełna 1h

W lekkim roztargnieniu opuściłam biuro, wyliczając jeszcze w pamięci rzeczy, które należało zabrać ze sobą na Extrememoto.  Zbiegłam po schodkach, powiedziałam sympatycznemu Panu ochroniarzowi „Do widzenia!” i już właściwie byłam gotowa odciąć się od wszystkiego. Na dole czekała bowiem na mnie senna WRka, którą za moment miałam zamiar obudzić. Tak też się stało.

Po chwili, którą postanowiłam dać kozie na rozbudzenie, spacerowym tempem opuściłyśmy chodnik i wyjechałyśmy na ulicę. Kika minut później zmierzałyśmy już Trasą Łazienkowską w kierunku Pragi Południe, gdzie na tamtejszym oddziale poczty ktoś ścigał mnie listem poleconym (oby tylko nie Skarbówka). Z listem w ręku opuściłam, o dziwo pustą w dniu dzisiejszym pocztę i w zasadzie mogłyśmy pojechać do domu. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że nie dotrę do niego tak szybko, jak mi się to wydawało.

19.00 i 1078 kilometr – Nastała godzina zero

Jadąc spokojnie zatłoczoną Aleją Niepodległości, zaledwie kilka przecznic od mojego domu, jadący przede mną samochód gwałtownie zahamował. Mała prędkość i daleki odstęp, który miałam zwyczaj zachowywać, zdawały się wystarczające, aby spokojnie wyhamować… Tak się jednak nie stało.  Już po chwili przednie koło zaczęło żyć swoim życiem, motocykl położyłam bokiem i puściłam po ulicy samopas. Kiedy się podniosłam podbiegłam do niego chcąc wyłączyć rozrusznik, jednak kiedy tylko go dotknęłam motocykl zdążył zgasnąć już sam. Obok zatrzymał się bardzo miły kierowca samochodu, który pomógł podnieść mi motocykl i za moment stałam na poboczu analizując całą tą felerną sytuację. Nie zdążyłam wykręcić numeru do znajomego, kiedy za moimi plecami, dokładnie w tym samym miejscu, stuknęły się dwa inne samochody. Wtedy pomyślałam  sobie „Cholera, czy to przypadek?”. Kierowcom na szczęście nic się nie stało a ja wróciłam do swoich spraw, które miałam na głowie. Zaczęły się bowiem oględziny. Zewnętrznie wszystko wydawało być się ok. poza kierownicą i wygiętą stopką. Wszystkie elementy były na swoim miejscu i nie uległy najmniejszym uszkodzeniom. Nawet plastiki nie były porysowane. Chodząc dookoła motocykla moją uwagę przykuł dziwnie błyszczący się osad z oleju bądź czyjegoś paliwa. Odłożyłam to na później wszak trzeba było najpierw dopuścić samą zainteresowaną do głosu. O ile na luzie koza odpalała bez problemu i gadała całkiem normalnie, o tyle po wbiciu pierwszego biegu silnik nagle gasł. Zupełnie tak, jakby nie było sprzęgła. Moje umiejętności „naprawcze” wynoszące na tą obecną chwilę pokaźne zero, wprowadziły mnie w chwilową konsternację. Pozostało mi jedynie koło ratunkowe w postaci telefonu do przyjaciela. Było późno i miałam małego kaca moralnego dzwoniąc do Adama, który zapewne myślami siedział już przy kolacji w swoim domu (z resztą jak każdy normalny człowiek o tej porze). Na całe szczęście (a miałam go naprawdę sporo w tej sytuacji) mi nic się nie stało, więc po chwili podstawowych pytań ustaliliśmy, że nazajutrz WRka wyląduje w serwisie. Miała być zdrowa jeszcze na weekend. Niespodziewanie jednak pojawiła się na mojej drodze kolejna dobra dusza, w postaci kolegi Cypriana, który w krótkim czasie reanimował WRkę odblokowując sprzęgło i odginając stopkę. Jednym słowem byłam uratowana! No może nie do końca, ale przynajmniej chwilowo. W każdym bądź razie nie musiałam kłopotać znajomych z serwisu o odbiór motocykla, bowiem mogłam nazajutrz pojechać do niego sama. Kilka minut później dojechałyśmy z WRką do domu. Co prawda nie o tej porze, co zakładałyśmy, ale najważniejsze, że cało i zdrowo.

Wnioski

Z każdej lekcji, jakiej udziela nam życie należy wyciągać wnioski. Tuż po powrocie do domu usiadłam z kubkiem kawy w ręku i zaczęłam po raz kolejny analizować zaistniałą sytuację. Chciałam wiedzieć czy mogłam zrobić cokolwiek, aby uniknąć tego zdarzenia. Zacznijmy jednak może od początku…

- uślizg przedniego koła – moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Wychodząc jeszcze dzisiaj z redakcji mówiłam chłopakom „Jak tylko wrócę ze zlotu BMW zabieram WRkę na lotnisko i będę się w nią wjeżdżać w bezpiecznych warunkach. Z racji jazdy skuterem, gdzie hamulce miałam w obydwu łapkach nie jestem przyzwyczajona do hamowania tyłem w motocyklu. Wolę zatem pojechać na plac i poćwiczyć”. Na plac nie pojechałam, a pierwszą lekcję dlaczego na mokrej nawierzchni nie należy hamować przodem przyjęłam na ulicy. To nic, że znajdowała się tam plama oleju, której nie widziałam. Przedniego hamulca nie powinnam była nawet dotknąć. Do poprawy!

- puszczenie motocykla samopas – przed odebraniem kozy wyobrażałam sobie milion razy, co zrobię, kiedy zaliczę szlifa. Zastanawiałam się, czy uczepię się kurczowo kierownicy, czy też puszczę ją samopas (co prawdę mówiąc wydaje mi się chyba jedynym słusznym rozwiązaniem). Nie wiem czy to instynkt samozachowawczy czy też te kilka wywrotek na placu manewrowym wyrobiło we mnie pewien odruch, ale „cieszę się”, że mogłam się o tym przekonać. Nie zrozumcie mnie źle. Nie życzę sobie kolejnej gleby. Po prostu teraz już wiem jak to jest.

- szczęście – są rzeczy, na które mamy wpływ i te, wobec których jesteśmy bezsilni. W takich sytuacjach może nam dopomóc jedynie łut szczęścia, którego tego dnia mi nie zabrakło. Mam świadomość tego, że cała ta historia mogła skończyć się zupełnie inaczej, zatem jestem wdzięczna, że ktoś tam na górze czuwał dzisiaj nade mną .

- telefon pod 112 – kiedy wróciłam do domu i zdążyłam ochłonąć chwyciłam za telefon i zadzwoniłam pod  112, aby zgłosić plamę oleju/benzyny na drodze. Uważam, że nie można mówić tutaj o przypadku, w momencie gdy dochodzi do stłuczki aż dwa razy i to w dodatku dokładnie w tym samym miejscu. Poza tym, taki telefon (o ile służby miasta sprawdzą zgłoszenie i ew. zareagują) może komuś innemu oszczędzić kłopotów, utraty zdrowia, po prostu niepotrzebnych problemów.

Podziękowania

Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy udzielili mi i kozie pomocy po pierwszej naszej wspólnej glebie. Naprawdę to doceniam i raz jeszcze BARDZO DZIĘKUJĘ!

Kończąc już ten przydługi wpis podyktowany w głównej mierze emocjami, życzę Wam wszystkim moi drodzy, jak najmniej podobnych incydentów. Obyście co dzień, cało i zdrowo docierali na swoich jednośladach do domów. Ja zaś zamykam komputer i wracam na motocykl. Ktoś przecież musi wyprowadzić kozę na wieczorny spacer. Przecież to nie jej wina, że kierowca łamaga i zabrakło mu umiejętności.... Dobrze, że ponoć człowiek uczy się przez całe życie ;)

Komentarze : 30
2010-10-12 19:10:52 kasieńka-kołobrzeg

Po prostu rewelacja !! Nic dodać nic ująć :) Czytając te wpisy aż się serce raduje, że ich autorką jest kobieta.. Powodzonka , ja za parę dni wsiadam na WR250f .. będzie elegancko :)

2010-08-09 23:22:03 Maciek

uch! ja dopiero zacząłem prawko ale już sobie wyobrażam moją pierwszą glebę...

wpis czyta się bardzo fajnie!


przesyła pozdrowienia dla pięknej kozy (wycałuj ją ode mnie) i równie pięknej autorki (niech Cię Twój chłopak w moim imieniu wycałuje! - tylko porządnie bo przyjadę i sprawdzę!:P)

Życzę jak najmniej niebezpiecznych sytuacji na drodze!

2010-07-07 10:16:52 patryk83

Motocyklista Doskonały i Strategie uliczne to obowiązkowa lektura.
Przejechałem już dość sporo kilometrów w deszczu i trzeba uważać z hamowaniem silnikiem bo to blokuje koła i też można zaliczyć glebę.
W deszczu staram się hamować tylnym i przedni uważając po czym jadę bo jak trafi się jakieś malowanie na ulicy to nie hamuje bo gleba murowana. Zresztą prędkość w mieście i dynamikę jazdy zmieniam zupełnie jak tylko zaczyna padać czy jest mokra nawierzchnia. Pierwsze co robię to włączam podgrzewanie manetek bo zimno mi w dłonie jak rękawice przemakają :D

Pozdrawiam

2010-07-01 00:29:56 Żmija

Kaz: dlatego też postanowiłam zacząć kurs doszkalający zarówno na placu jak i w terenie. Jak sam zauważyłeś łatwiej powiedzieć aniżeli zrobić. Zatem nie pozostaje nic innego jak tylko trenować, trenować, trenować na tyle, na ile jest to możliwe. Niestety czasu brakuje. 123: Dobrze, ze WRka waży zaledwie 128 kg, więc nauczyłam się już ją podnosić :) Nic: z motocyklem staram się nie rozstawać. Co prawda teraz obydwie jesteśmy w rozjazdach (ja jestem już praktycznie jedną nogą na zlocie BMW w Garmisch Partenkirchen, koza siedzi w serwisie na pierwszym przeglądzie),natomiast zazwyczaj tam gdzie ja tam i koza 3eski: WRka to naprawdę poczciwy sprzęt i mam nadzieję, że jeszcze dużo przed nami (oczywiście wyłącznie w sensie pozytywnym). Będzie jeszcze fajniej jak już się w nią wjeżdżę. Kacper143: Jak tylko się nieco podszkolę i wyrwę w swoim grafiku jakiś wolny weekend na Zaurolandię nie będziesz mnie musiał nawet specjalnie namawiać. Z chęcią pojeżdżę sobie na tym torze, a w wolnej chwili uwieszę się na Dinozaurach :) Hehehe. Xywa: Dzięki :) Oczywiście nie zamierzałam napędzić nikomu stracha. Wpis był pisany pod wpływem emocji i właściwie tytuł nasunął się sam. Mam nadzieję, że Twój sezon przebiega bez podobnych przygód :)

2010-07-01 00:10:43 Xywa

Oj Żmija ale w nagłówku newsa po słowie GLEBA brakło ".., ale wszystko OK". Zaglądam tu od dość dawna ale pierwszy raz komentuję bo ciary mnie przeszły jak przeczytałem tytuł. Szybko wgryzłem się w treść i było uffff.. normalnie to naprawdę jak wielka rodzina. A tak ogólnie to "Ból mija, chwała trwa wiecznie a laski kochają blizny..". No doooobra w Twoim przypadku to faceci ;-) Good że jesteś cała! Aaaaa.. ja też pierwszy sezon po prawku więc rozumiem doskonale.

2010-06-29 15:04:42 Kacper143

Oj Żmijowatość, trzeba będzie znowu do zaurolandii sie wybrac :) i pokatowac sprzety :) hihi
ciesze sie ze jestes cała i zdrowa.

2010-06-29 15:02:07 Kacper143

Oj Żmijowatość, trzeba będzie znowu do zaurolandii sie wybrac :) i pokatowac sprzety :) hihi
ciesze sie ze jestes cała i zdrowa.

2010-06-28 18:00:24 3eski

Ja hamuję prawie tylko przodem, tył to jedynie wspomaga. Należy pamiętać, że 70% siły hamowania idzie z przodu, to dla tego auta mają z przodu duże tarcze a z tyłu np. bęben. Życzę powodzenia, skutecznego podnoszenia umiejętności, oraz nie wyglebiania, a jeżeli już to takiego jak to, bezbolesnego. P.S. Zazdroszczę WRki fajna jest!

2010-06-28 13:41:14 Nic

Żmija polecam wjechać Wr'ką w teren i polatać bokami, trochę pohamować na luźniej nawierzchni.
Dużo doświadczenia można nabrać w terenie, które można przenieść w niektórych sytuacjach na drogę.
No i jeździć jeździć i jeszcze raz jeździć.
Załóż szosówki :D

2010-06-28 11:58:57 MSj

W paralotniarstwie mówią, że piloci dzielą się na tych co przy#@$-lą i na tych co przy@#$%#li-li. Masz szlifa za sobą, jesteś cała...

Pozdrawiam,
MSj

2010-06-28 00:09:40 123

Nie łam się nigdy podnoś moto i do przodu, szerokiej i przyczepnej ;)

2010-06-26 01:53:57 Kaz

No no Żmijo, na wstepie musze powiedziec ze twoje wpisy ciesza sie uwaga wielu czytelnikow ;)
ale wracajac do tematu, wszyscy mowia co jak kiedy i gdzie trzeba robic oraz w jakich warunkach jak sie zachowac, nie mowie ze sie myla ale... latwo powiedziec a troche ciezej to uczynic/zastosowac w tym ulamku 1sec kiedy sie nie mysli o niczym, moim zdaniem zabraklo Ci doswiadczenia bo to one sprawia ze odruchy warunkowe stosujemy w odpowiednim czasie :)
tak jak mowisz dobrze ze nikomu nic sie nie stalo :)
jezdzij z wyobraznia i uwazaj na siebie ;)
pozdrowienia z deszczowej anglii :)

2010-06-26 00:31:24 fazjii

Nic się nie martw uślizgi się zdarzają:) niestety pewnie nie będzie to ostatni, ale oby był to ostatni z wywrotką;). Takie rzeczy każdemu się zdarzają, grunt żeby wyciągnąć z nich wnioski i je jak najdłużej pamiętać:) nabrałaś nowego doświadczenia, a to jest rzecz przydatna, której nikt nam nie może dać ani zabrać, to trzeba przeżyć.

2010-06-25 23:30:58 Żmija

Fazjii w mojej biblioteczce znalazła się już książka "Pełna kontrola", którą mam zamiar wchłonąć lada moment. Dzisiaj pojechałam także na plac potrenować nieco hamowanie. Dobre i pół godziny jazdy, które udało mi się wyszukać w dzisiejszym rozkładzie dnia. Xyz to nie jest dość swobodny stosunek... Gdyby tak było powiedziałabym zapewne "e tam, bywa" a moje jest raczej "dobrze, że nikomu się nic nie stało, a teraz trenować, trenować i jeszcze raz trenować". Niestety plac manewrowy od ulicy różni się wieloma czynnikami i sytuacjami, na które możemy natrafić. Najważniejszym z nich jest uczestnictwo innych osób w ruchu. Pomimo to tak jak juz wspomniałam w tym wypadku ewidentnie zabrakło mi umiejętności/doświadczenia.

2010-06-25 23:27:32 emils

Oprócz współczucia, musze przyznać że urodziwa dziewoja z Ciebie ;) Na żywo jeszcze ładniej niż na fotkach ;)

2010-06-25 23:20:58 xyz

Dobrze, że nikomu innemu nic się dzięki Twoim nieumiejętnościom nie stało - bo Ty widzę masz dość swobodny stosunek do takich incydentów. Masz rację, że powinnaś potrenować na jakimś zamkniętym terenie przed wyjazdem na ulicę. Powodzenia

2010-06-25 23:18:59 fazjii

Tak naprawdę to zachęcam do poczytania książki Davida L. Hough'a pt. "Motocyklista doskonały". Hamować na mokrym powinno się obydwoma hamulcami pilnując aby być cały czas prostopadle do podłoża. Lepiej jest używać trochę więcej tylnego między innymi dlatego, że łatwiej opanować poślizg, ale tyłem to sobie można zatrzymywać skuterek, a nie motocykl który swoje waży (no chyba, ze mamy możliwość długiego hamowania). Dojeżdżając do skrzyżowania powinno się osuszać lekko tarcze poprzez delikatne naciskanie hamulców, lepiej wtedy zadziałają. Polecam tę książkę tam jest wszytko łopatologicznie opisane i wytłumaczone.

2010-06-25 20:21:13 Bandziorro

Żmijko, Żmijko: ja już się nauczyłem. Jak jest mokro czy ślisko:
1) nie wykonujemy gwałtownych manewrów i jeździmy tak, aby nie było konieczności takowych stosowania.
2) Hamujemy głównie tyłem, delikatnie i z PROSTĄ KIEROWNICĄ, trzymając kierownicę tak, tak jakbyśmy chcieli celowo w poślizg wpadać, ale hamująć delikatnie! Hamowanie przodem na śliskim to porażka.
3) Gdy jedziemy po prostej, można przyhamowac redukcją, pod warunkiem, że zblokowanie koła na ułamek sekundy nie spowoduje gleby. Jak w punkcie 2: Każde hamowanie tak, aby, gdyby nie daj Bog doszlo do zblokowania koła, można było utrzymać pozycję właściwą.
4) Gdyby nie daj Bog doszło do zblokowania koła od razu odpuścić hamulec i spróbowac ponownie, nie za ostro, z odpowiednią siłą bądź pulsacyjnie.
5) Gdy pogoda jest niefajna, można sobie na prostej sprawdzić granice przyczepności przy hamowaniu, biorąc pod uwagę świadomy możliwy poślizg.
6) NIE HAMUJEMY i NIE SKRĘCAMY NA MALOWANIACH ASFALTOWYCH!
7) Gdy jest mokro, darujmy sobie skłądanie się w zakrętach. po prostu wchodźmy w nie z mniejszą prędkością.

Jak na razie zabiegi te chronią mnie przed glebą w deszczowe dni. rzymam kciuki, abyś nie musiała ponownie tego przechodzic.

2010-06-25 12:26:08 aaa

Aaa i uważaj teraz. U mnie po pierwszej glebie na trawie pojawiły się w niedługim odstępie kolejne parkingówki :P.

2010-06-25 12:24:03 aaa

Dla mnie olej=gleba. Zawsze, kiedy bym nie najechał na plamę oleju, zawsze leżę. Czasami w miejscowościach turystycznych zdarza się tak, że plama oleju jest na drodze, a mieszkańcy liczą ile osób się wyglebi na tej plamie.

Dziwi mnie Twoje podejście do hamowania przednim na mokrym. Zawsze hamuję nim i nie miałem (odpukać :))problemów na mokrej nawierzchni. Na pewno trzeba z wyczucie, bo jak się naciśnie to można zablokować koło.

2010-06-25 09:55:08 dżery

szczerze powiem, że nie spodziewałem się tylu kilometrów nabitych przez Ciebie w tak krótkim czasie, ale jednak się myliłem i widzę że potrafisz znaleźć czas na jazdę. poprzednio myślałem że jesteś małą pracoholiczką w redakcji :)
dodatkowo dałaś mi małą podpowiedź co do plamy oleju. pod moim blokiem taka tkwi i to dość spora, która po deszczu świeci kolorami tęczy, tylko ciekawe czy 112 faktycznie odpowiednio zareagują.

2010-06-25 07:37:25 Żmija

W przeciwieństwie do sytuacji, kiedy na samym początku zblokowałam WRce koło (przez zbyt mocne wciśnięci dźwigni hamulca na suchym), tym razem zdążyłam go naprawdę lekko dotknąć i przód odpłynął. Może owe lekko wciąż było za mocno. Wydaje mi się natomiast (podkreślam wydaje), że użycie tutaj hebla tylnego (biorąc pod uwagę panujące warunki pogodowe) mogłoby by mnie z tej opresji nieco wyratować. Nie ma jednak co gdybać. Pierwsze koty za płoty. Zabieram w poniedziałek WRkę na plac treningowy ćwiczyć sobie hamowanie przednim jak i na tylnym hamulcem :)

2010-06-25 06:58:06 Hornet599

fazjii, oczywiscie ze TRZEBA uzywac przedniego hamulca... z wyczuciem i delikatnie ale jesli chcesz hamowac, a nie zwalniac to przedni hamulec do tego sluzy :) Ciekawe jakby wygladali panowie z MotoGP czy WSBK uzywajac tylko tylu na mokrym :)
Zmija, jak sie nie wywrocisz to sie nie nauczysz :D Dobrze, ze gleba bez wiekszych szkód. Z czasem wyczujesz kiedy przednia opona zaczyna "puszczać", bo w gruncie rzeczy mozna calkiem ostro dać po heblach nawet na mokrym (oczywiście nie na slickach :D).

2010-06-25 02:17:55 fazjii

Hamować przodem jednak warto, trzeba tylko to robić bardzo delikatnie. Uślizg tylnego koła łatwiej jest opanować, ale opóźnienie jest marne. Nawet na suchym hamowaniem tyłem jest mało efektywne, a co dopiero na mokrym na pół gwizdka. Dzisiaj mnie złapał deszcz daleko od domu, starałem się hamować głównie silnikiem oraz delikatnie przodem wspomagając się tyłem. Jechałem wolno i trzymałem duże odstępy od samochodów więc poszło tym razem gładko, ale w dżungli takiej jak miasto jest znacznie większy ruch i ciężej trzymać odstęp, głupio by było wjechać komuś w tyłek tylko dlatego, że się nie używa przedniego hamulca podczas deszczu. Jeśli się kategorycznie mylę to proszę poprawcie mnie, chętnie poszerzę horyzonty ;) sam 3tygodnie temu walnąłem paciaka na mieście. Udało mi się dohamować prawie do zera podpierając się cały czas nogą i walcząc żeby nie polecieć na glebę:) (i tak poleciałem) przyczyna był piasek i uślizg przedniego koła, ślizg był pomimo tego, że delikatnie wcisnąłem hamulec. W tym wypadku popełniłem błąd, powinienem jeszcze delikatniej naciskać hamulec, bądź hamować tyłem co by było najlepsze w tej sytuacji.
Cieszę się, że jesteś cała, pierwsze koty za płoty:) Pozdrawiam :D

2010-06-25 01:34:26 Birol

To sie nie sprawdza wiem z doświadczenia, takie opony nie sa ani dobre na szosie ani w terenie i z tego wynika potrzeba zakupu 2 motocykla

2010-06-25 00:07:20 Żmija

To był dokładnie 1078 km :) Jeżeli chodzi o opony, to kostka w 250R jest nieco inna od tej w 250F. Niemniej jednak, gdzieś tam w mojej głowie, zasiała się już myśl o zakupie drugiego kompletu kół z innymi oponami. Problem polega na tym, że WRka miała być sprzętem, którym po pracy mogę sobie pojechać w teren bez zbędnego w niej grzebania...

2010-06-24 23:57:49 supermoto.pl

Ja polecam koła supermoto :P
supermoto.pl

2010-06-24 23:53:55 daniel

a tą glebę miałaś przy 1078 czy 1087km??

2010-06-24 23:13:03 Birol

Swoja droga radził bym zmienić opony na bardziej szosowe osobiście polecam metzelera i cale szczescie ze nic Ci się nie stało

2010-06-24 22:15:20 Lovtza

Pierwsze koty za płoty ;) Dobrze, że jesteś cała ;)

  • Dodaj komentarz