01.07.2010 02:42
Z młodą parą na grzbiecie, czyli koza w jeszcze większej bieli
Godzinom późno popołudniowym na warszawskiej Starówce jak zawsze towarzyszyła wrzawa i gwar, których na co dzień raczej staram się unikać. W szczególności, w tak zmasowanym wydaniu jak ma to miejsce tutaj, w szczycie tak zwanego sezonu. Ogródki restauracyjne zaczynają wypełniać się po brzegi przyjaciółmi ze szkolnych ławek, biznesmeni zaczynają rozkładać na stolikach swoje teczki albo laptopy, a rodziny starają się zapanować nad swoimi rozbrykanymi pociechami. Gdzieniegdzie z lamp błyskowych aparatów, należących do wszelkiej maści turystów, zaczynają wydobywać się światła. Przy wycieczkach grupowych, użycie tego typu sprzętów w dość licznym wydaniu, przypomina stroboskop. Siedząc cichutko, z dala od zaparkowanych motocykli, znalazłam na chwilę swoją oazę spokoju. W obraz, jaki chłonęłam dosyć łapczywie (lubię czasami obserwować ludzi), przebił się nagle głos kogoś zupełnie nieznajomego : „Czemu siedzisz tutaj tak sama?”. Wybudzona niczym ze śpiączki, odrzekłam całkiem naturalnie „Wyciszam się”. Zdziwiony wyraz twarzy osobnika trzymającego swój kask motocyklowy w dłoni, zdawał się mówić wszystko. Pomimo to rozmowa została przez nas kontynuowana i wkrótce po pierwszym pytaniu nastąpiła lawina kolejnych. W jej trakcie dostrzegłam w oddali znajomą postać, tylko w nieco innym niż dotąd wydaniu. Czarny garnitur i eleganckie obuwie nijak się miały do obrazu, który zazwyczaj pamiętałam z paddocku. „Czy to rzeczywiście on?” Pomyślałam. Wkrótce zobaczyłam damę w sukni ślubnej i obraz zaczynał składać się w jedną, całkiem składną całość. Powiedziałam do swojego rozmówcy „Przepraszam, ale chyba widzę kolegę” i idąc już w jego kierunku krzyknęłam pytająco „Waldi?!”.
Tak, to był on, ze swoją
świeżo poślubioną drugą połówką Iloną. Kiedy ich spotkałam
właśnie kończyli sesję zdjęciową, która niebawem miała
stać się ich pamiątką na całe życie. Jak zwykle, nie widząc kogoś
przez długi czas, nieomalże przekrzykiwaliśmy się nawzajem. I tak
przeszliśmy od wrażeń ze ślubu aż do powiększenia mojej stajni o
pierwszy motocykl. Na wieść o WRce Waldi powiedział „Zaraz,
zaraz. Jesteś tutaj motocyklem?”. Uzyskując odpowiedź
twierdzącą i propozycję użyczenia go do zdjęć, pośpiesznie
udaliśmy się do kozy. Nie minęło chyba nawet 10 minut od
momentu, kiedy zaczęliśmy naszą rozmowę, a WRka dumnie już
spacerowała po Starówce z Iloną i Waldkiem na swoim
grzbiecie. Widok uśmiechu przyklejonego na twarzach młodej pary
był dla mnie po prostu bezcenny, zaś kilka zdjęć autorstwa Pawła
Słowika z tej sesji możecie zobaczyć obok tego wpisu.
Na koniec, tak szybciutko, bo i tak jak zawsze się rozgadałam, życzę młodej parze dużo miłości, cierpliwości, wytrwałości, szczęścia, zdrowia, radości, niezapomnianych chwil, życia z pasją i spełnienia wszystkich, w szczególności tych najskrytszych, marzeń. Sto lat moi drodzy! Dziękuję Wam także za mały upominek z sesji zdjęciowej, który lada dzień zawiśnie na ścianie w moim pokoju :)
Archiwum
- kwiecień 2014
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- czerwiec 2012
- kwiecień 2012
- luty 2012
- grudzień 2011
- wrzesień 2011
- lipiec 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (76)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)