• » RiderBlog
  • » zmija
  • » Yamaha WR250R w terenie, czyli ministrant na bezdrożach
Najnowsze komentarze
oczywisie ze bmw to gufno, i jeszc...
lupa do zdjęcia: Zamyslona Ola Sobotka
oo znam ją
2920 (8)
aktualnie to bardzo "nie" tania za...
Zbycho_Jura do: Każdy motocykl się psuje?
To co wymieniłaś to mi się wydaje ...
Więcej komentarzy
Moje linki

03.11.2010 17:31

Yamaha WR250R w terenie, czyli ministrant na bezdrożach

Historia o tym, jak po raz pierwszy przyszło mi się zmierzyć z szutrem, piachem i wodą.
Nadeszła długo wyczekiwana środa, kiedy to WRkę odstawiłam do salonu BMW na warszawskiej Pradze. W towarzystwie nieco większych znajomych została wysłana do Drawska Pomorskiego, gdzie odbyła się piąta edycja BMW GS Challenge. Poligon Drawski, na terenie którego zorganizowano imprezę, jest największym poligonem wojskowym w Europie. Z wszech stron otaczają go bujne lasy, malutkie miejscowości i jeziora. Jednym słowem jest tam pięknie!

Dojazd do ośrodka prowadził po krętej szutrowej drodze. Kiedy dojechaliśmy na miejsce doszłam do wniosku, że owa ścieżka będzie moim odcinkiem specjalnym, który pokonam dnia następnego na WRce. Pomyślałam wtedy „Tak.. Tyle na pierwszy raz mi zdecydowanie wystarczy”.

Po małym śniadaniu i kawie wypitej na bujanej ławeczce z malowniczym widokiem na senne jezioro, przyszedł czas, żeby rozpakować sprzęty. WRka była przypięta pasami do metalowej podstawki transportowej na tyle mocno, że przypominała wersję supermoto. To znaczy wreszcie dosięgałam całymi stopami do ziemi! Nie trwało to jednak długo, bowiem tuż po zdjęciu z palety, koza wyprostowała się i wróciła do swojej naturalnej postury. Kiedy chłopaki po raz kolejny pojechali obejrzeć trasę dla uczestników ja ucięłam sobie krótką drzemkę. Słodkie lenistwo z pewnością dodało mi sił. Tuż po przebudzeniu wskoczyłam w ciuchy offroadowe i wreszcie byłam gotowa do jazdy.
Przed wyjazdem odbyło się spotkanie robocze z kolegami z Motocykla. Nie chcąc spowalniać ich tempa w terenie, oznajmiłam iż jestem cholernym ministrantem jeżeli chodzi o offroadową jazdę. Nie licząc krótkiej przejażdżki po jednym z podwarszawskich lasów właściwie można by rzecz, że był to mój pierwszy wyjazd z WRką na bezdroża. Zapytałam zatem, czy aby na pewno chcą pojechać ze mną, tym bardziej, że wybrałam trasę turystyczną. Wszyscy byli jednak za i po chwili wyruszyliśmy na szutrową dróżkę, która wkrótce zamieniła się w delikatny piasek. Początkowo miałam mieszane uczucia. Z jednej strony nie mogłam doczekać się tego wyjazdu, a z drugiej ogarniał mnie najnormalniejszy w życiu strach. Sprawy nie ułatwiał również fakt, że panicznie bałam się piachu…

Tuż po zjechaniu z asfaltowej drogi, która stanowiła dojazdówkę do trasy turystycznej przygoda zaczęła rozkręcać się na całego. Najpierw przejazd przez pola, las, drobny szuterek. Nawet nie zorientowałam się kiedy moim oczom ukazał się długi, piaszczysty odcinek. Zakodowana w psychice niechęć do piasku wzięła chwilowo górę. Stanęłam nagle jak wryta. Doskonale wiedziałam, co powinnam była w tej sytuacji zrobić. Odsunąć swoje cztery litery do tyłu, złapać chudy przeszczep kozy mocno nogami, dać gazu, nie usztywniać rąk, po prostu pozwolić motocyklowi jechać (o jeździe na stojaka póki co nie było mowy). Zanim na dobre zdążyłam zapuścić korzenie w tej piaskownicy z odsieczą przyszli koledzy z Motocykla. Ich rozmowa ze mną przypominała szturchanie upartego osła, który postanowił stanąć w poprzek drogi. W końcu ruszyłam. Byłam zła… Cholernie zła sama na siebie, że nie potrafię pojechać jak należy, w szczególności, że wiedziałam co mam robić. Dalszą część trasy jechałam nad wyraz powoli i bardzo zapobiegawczo, a przecież w terenie tak się nie da! Kolejnych kilkanaście kilometrów, na który w dużej mierze przypadał sam piasek, a czasami także przejazdy przez wielkie kałuże przypominał nieustanną walkę z samą sobą, a właściwie z moją psychiką. Dopóki nie koncentrowałam swojej uwagi na tym, że jadę po piasku i nie stresowałam tym samej siebie jechałam. Gdy tylko jednak pomyślałam sobie, że pod kołami mam czysty i miałki piach automatycznie odpuszczałam gaz, którego i tak było za mało oraz usztywniałam ręce. Reasumując ministrant pełną gębą!

Na około 30-tym kilometrze opadłam totalnie z sił i z trudnością podnosiłam motocykl.  Zarządziliśmy krótki przystanek. Kondycja, a właściwie jej brak dawał się mocno we znaki. Po zjedzeniu suszonych owoców i kilku łyków wody ruszyliśmy dalej. W międzyczasie okazało się również, że trasa, którą jechaliśmy nie była tą, którą pierwotnie wybrałam. Chłopaki postanowili wypuścić mnie na nieco głębszą wodę i zamiast jechać trasą Turystyczną pojechaliśmy Adventure. W sam raz dla nowicjusza takiego jak ja :)
Wkrótce zaczęło robić się ciemno. Nie chciałam zatrzymywać moich wyrozumiałych kompanów podróży i do ośrodka dojechałam już po asfalcie i szutrze. Jadąc przez kolejne, małe miejscowości uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Byłam szczęśliwa. Oczywiście nie dlatego, że moja terenowa podróż dobiegła końca, ale przede wszystkim dlatego, że w ogóle spróbowałam. Do ośrodka dojechałam cholernie zmarznięta. Ręce i nos zmieniły swój kolor na czerwony.

Po kolacji postanowiłam ogrzać się w wielkiej drewnianej beczce stojącej nad brzegiem jeziora, która skrywała w sobie saunę. Wylegując się na jednej z dwóch drewnianych ławeczek zaczęłam myśleć nad minionym, pełnym wrażeń dniu. Wniosek był w zasadzie jeden. W terenie koza sprawowała się zdecydowanie lepiej ode mnie. Jak dla mnie WRka mogłaby być tylko nieco niższa i nieco mniejsza. Przynajmniej na początek mojej przygody z offroadem. Na asfalcie, za każdym razem wsiadam na kozę z bocznej nóżki, jednak na piaszczystym podłożu nie zawsze jest to możliwe. Mniejsze gabaryty motocykla ułatwiłyby także sprawę. Przed kolejną offroadową wyprawą zdecydowanie założyłabym kozie opony terenowe, a po różnych przejściach przydałaby się także wymiana kierownicy i klamek na nieco mocniejsze (a przy tym niekoniecznie droższe od tych seryjnych). To wszystko jednak to mały szczegół. Największy problem tkwi bowiem we mnie samej. Po pierwsze psychika, po drugie kondycja, po trzecie brak treningów i techniki jazdy. Idealny przepis na terenowego ministranta gotowy! Tak sobie jednak myślę, że przecież już gorzej być nie może. A skoro tak, to istnieje cień szansy, że będzie już tylko lepiej. .. Haha

Na koniec dziękuję ekipie Motocykla za wyrozumiałość i cenne wskazówki, a wszystkim uczestnikom GS Challenge za dobrą zabawę!

Na deser zaś prezentuję Wam zajebistą (w moim subiektywnym odczuciu) reklamę WRki:



Komentarze : 10
2010-11-05 15:24:14 bandziorro

Trolu, gdy ktoś pisał negatywne ale konstruktywne komentarze to polemizowałem z nimi i one zostawały. Nie boję się krytyki. Nie kazdy kto ocenia negatywnie jest trolem. Jesli ktos napisze w komentarzu "ale syf" to jest to spam a nie komentarz. Jelsi ktos wyjedzie z tekstem typu "Co ty odwalasz? Wcale sie tego tak ine robi" to taki koment zostaje. Ale jesli napisze cos, po czym w miare odwiedzin ludzi przychodza komentarze czy oceny mniej wiecje rownomierne w ocenie, potem artykul przestanie byc czytany a nagle po pewnym czasie srednia zaczyna isc w do bo ktos stawia notorycznie 1 l to jest to trolowanie z premedytacja.

Poza tym, po przemysleniach, dochodze do wniosku, ze zgadzam sie ze zmija. Oceny nie stanowia o jakosci bloga. Stanowia o tym np liczba ludzi, u których dany blog pojawil sie w ulubionych. Na upartego i to mozna obejsc, ale od pewnego czasu sfrustrowany trol atakuje nawet blogi posiadajace wysoki autorytet. Za to na czolowke wysuwaja sie takie, ktore jedynie zasmiecaja przestrzen fajnego portalu wpisami na poziomie intelektualnym emomartynki.

Na zakonzcenie dodam, ze blog to strefa sprawa prywatna wlasciciela warunkowo udzielona czytelnikom. Dzieki trolom i innym ambitnym inczej, bo trolu, jestes niezarejestrowany i cwaniakujesz zamiast napisac lepszy blog niz wszytkie przez cieie krytykowane. Dzieki takim wrzodom, Polska jest krajem, gdzie kazda inicjatywa spotyka sie z wrogoscia, probami niszczenia, przez zazdrosnych malutkich ludzikow. Co sie stalo? Mamusia ci kluczyki od skuterka zabrala? Czy moze dziewczyna ci nie pzowala? dzie jest twoj blog cwaniaku?

2010-11-04 21:23:42 Ania

Żmija, świetnie Ci idzie kompletowanie stajni marzeń :) Jestem głęboko przekonana, że pełny skład jest tylko kwestią czasu (i to niedługiego).

2010-11-04 16:55:24 Żmija

Kto usuwa negatywne komentarze? Mi się jeszcze nie zdarzyło dokonać takiego procederu, aczkolwiek jeżeli macie takie obserwacje z innych blogów to warto by było to przedyskutować. Ja nie uważam, że osoby, które dają 1 punkt w ogólnej skali ocen są trolami natomiast jeżeli widać, że z jednego IP są zaniżane codziennie te same wpisy to chyba także jest coś nie tak? Wiem, że nie ma idealnego rozwiązania, które by pasowało wszystkim użytkownikom, ale ja na tą chwilę nie widzę lepszego. Jakieś propozycje?

2010-11-04 16:47:57 troll

Tak jest, bo negatywne komentarze się usuwa, a ocena pozostaje. Ponadto zauwazyłem że osoby oceniajace zle nazywane sa TROLLAMI co uwierdziło mnie w pewnym przekonaniu iz np uzytkownika bandziorro bardzo to kole w oczy . Zastanawiajace jest te 20 pozytywnych ocen w 1 dzień, podczas gdy innym osobom zarzuca sie takie procedery.

2010-11-04 10:25:59 Żmija

Bandziorro ja wnioskowałam, żeby oceny wpisów po prostu usunąć i zostawić komentarze. To one właśnie stanowią część merytoryczną i to w nich ew. czytelnicy mogą wyrażać swoją opinię. Zgłosiłam to już do osób zajmujących się ich projektowaniem wraz z kilkoma innymi uwagami. Póki co jednak jest koniec roku, a co za tym idzie i budżetów, więc chłopaki mają sporo pracy. Michaliński co się tyczy motocykli to mi osobiście marzyłby się taki oto komplet w garażu: skuter, enduro, turystyk + może kiedyś jakaś sportowa 250-tka do jazdy po torze. Co do zimy to szykuję już powoli skuter, który lada dzień odzieję w zimówki. To mój as w rękawie na nadchodzącą aurę :D Synova rozpocznij swoją przygodę z terenem :)

2010-11-04 09:23:39 Michaliński

Jak czytam Twoje wpisy i po obejrzeniu tej reklamy, to się jednak zaczynam zastanawiać 'A może jednak enduro?' :D Kurczę, mieć kasy na 2-3 motocykle i było by super. Ale cóż, trzeba będzie wybrać tylko 1... Dzięki mimo wszystko za fajny wpis! Powodzenia w rozwijaniu umiejętności offroadowych! :) (BTW, Twój motong chyba się nada do ćwiczenia jazdy w zimie prawda? Zazdroszczę!) Pozdrawiam! M. :)

2010-11-04 07:15:08 bandziorro

Hej, zmijka, ja ponawiam swoja propozycje: Moze bedzie dobrze, zeby oceny wpisu dokonywaly tylko osoby zarejestrowane? Jak widze, troll znowu aktywny i obniza ci ocene...

2010-11-03 23:11:48 Synova

W każdym razie, gratuluję pierwszego kontaktu z piachem i zazdroszczę, w dobrym tego słowa znaczeniu, "ministranta".

Wracając do filmiku, aż łza się kręci w oku na widok tych terenów.

2010-11-03 23:07:26 Żmija

Dokładnie :) To jest wyczynowa wersja WRki. Nie zmienia to jednak faktu, ze wciąż mi się podoba :)

2010-11-03 21:01:16 Synova

Wspaniały wpis. Małe zastrzeżenie, filmik przedstawia owszem WR, ale w wersji F.

  • Dodaj komentarz