Najnowsze komentarze
oczywisie ze bmw to gufno, i jeszc...
lupa do zdjęcia: Zamyslona Ola Sobotka
oo znam ją
2920 (8)
aktualnie to bardzo "nie" tania za...
Zbycho_Jura do: Każdy motocykl się psuje?
To co wymieniłaś to mi się wydaje ...
Więcej komentarzy
Moje linki

03.12.2009 00:38

Ryzyko wpisane w pasję

Gdyby ktoś zapytał mnie „Czy warto ryzykować swoje życie jeżdżąc na dwóch kółkach” odpowiedziałabym „Warto”. Nie oznacza to jednak, że chciałabym zginąć.

Pasja do dwóch kółek wkradła się w moje życie niepostrzeżenie, jakby przez lekko uchylone drzwi.  Właściwie to sama nie wiem, kiedy zagnieździła się w nim na dobre i pochłonęła cały mój czas, zarówno ten zawodowy jak i prywatny. W pewien sposób stała się moim sposobem na życie…  życie z wielką pasją.

Odkąd pamiętam jazda samochodem nie sprawiała mi nigdy tak wielkiej przyjemności jak jazda na dwóch kółkach. Być może dlatego jeszcze nie doczekałam się prawa jazdy kat. B pomimo iż kurs samochodowy mam już dawno za sobą. Wydaje mi się, że nie miałam wystarczającej motywacji , aby zdać ten cholerny egzamin. Poza tym byłam także świadoma tego, że zamiast samochodu i tak wybiorę jednoślad jako mój codzienny środek transportu, a także kompana w tych nieco dalszych podróżach w nieznane… Dlaczego?

Właściwie to chyba nie umiem opisać swojej pasji do jednośladów. Wielokrotnie przymierzałam się do ubrania jej w słowa, ale zawsze z marnym skutkiem. W moim odczuciu na dwóch kółkach inaczej odbiera się otaczającą rzeczywistość. Te wszystkie zapachy, dźwięki, podmuchy wiatru, krople deszczu, promienie słońca, mróz, upał…  po prostu w trakcie jazdy czuję, że żyję pełnią życia.  Czuję także jedność z pojazdem. Wiem, że moje ruchy mają bezpośredni wpływ na to, co się z nim dzieje się i właśnie dlatego starałam się poznać swoje dwa kółka jak najlepiej. Z czasem ta znajomość stała się czymś więcej. Ciężko stwierdzić czy teraz traktuję mój pojazd jak przyjaciela, drugą połówkę czy też członka rodziny. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki niemu potrafię jeszcze bardziej cieszyć się moim życiem.

To co, dla pasjonatów dwóch kółek wydaje się całkiem normalne, dla wielu, którzy tej pasji nie podzielają, wydaje się zupełnie niezrozumiałe. Często w odpowiedzi na opowieści o mojej pasji słyszałam „Wszystko pięknie, ładnie, ale czy warto ryzykować swoje życie jeżdżąc na dwóch kółkach?”. Moja odpowiedź za każdym razem brzmiała „Warto”. Nie oznacza to jednak, że chciałabym od razu zginąć. Wsiadając na dwa kółka mam świadomość ryzyka, jakie ponoszę jeżdżąc na skuterze czy też motocyklu. Robię to jednak świadomie, niejako z wyboru. Staram się również to ryzyko minimalizować nosząc odpowiednią odzież motocyklową, dbając o odpowiedni stan techniczny jednośladu oraz opon, a także starając się dostosować moją jazdę do panujących warunków na drodze. To bardzo ważne, aby zrobić wszystko co można, żeby zadbać o swoje bezpieczeństwo na tyle, na ile się da. Czasami jednak i to nie wystarczy. Czasami za nasze, a czasami także i za cudze błędy przychodzi nam słono zapłacić. Niekiedy nawet tą najwyższą stawkę.

Wtedy najczęściej padają stwierdzenia od tych, którzy nie rozumieją naszej pasji, że prosiliśmy się o śmierć…  Czy aby jednak na pewno?   Czasami odnoszę wrażenie, że ludzie, których nie fascynuje właściwie żadna ekstremalna pasja, niezależnie od tego czy jest to paralotniarstwo, wspinaczka wysokogórska czy jazda motocyklem, twierdzą wręcz, że ktoś sobie zasłużył na swoje nieszczęście, a wręcz jest mu winien. Czy świadomość ryzyka, jakie ponosimy za naszą piękną pasję jest równoznaczna z proszeniem się o śmierć? Czy tak samo krytycznie odnosimy się do pieszych, rowerzystów czy kierowców samochodów? A może odnosimy się tak tylko do rzeczy, których tak naprawdę się boimy, do których nie mamy przekonania i których nie jesteśmy w stanie zrozumieć? Czy to jednak upoważnia nas do tak ostrej krytyki, a czasami wręcz przypisywania winy i wrzucania do worka razem z mordercami, samobójcami także i niewinnych niczemu osób. Co sprawia, że tak łatwo dopuszczamy się samosądów? Co sprawia, że dopada nas taka znieczulica? Czy tak samo łatwo przychodzi nam ocena naszych bliskich a przede wszystkim samych siebie?

To, że za naszą pasję ponosimy większe ryzyko aniżeli kierowcy samochodów nie oznacza, że prosimy się o śmierć. Tak jak wszyscy, chcielibyśmy żyć długo i szczęśliwie, cieszyć się każdym nowym dniem najdłużej jak tylko się da. Nie wszystkim jednak jest to pisane niezależnie od tego kim jesteśmy i  czym jeździmy…  

„Nie obawiaj się, że twoje życie, kiedyś się skończy. Bój się raczej tego, że może się nigdy nie zacząć”
Grase Hansen

Zobacz również:
Za wcześnie pomimo iż jest już za późno

Komentarze : 14
2009-12-04 18:44:03 W

"Czy warto ryzykować swoje życie jeżdżąc na dwóch kółkach"

"Cóż odpowiedzieć? Może to: człowiek pochylony nad motocyklem może sie skupić jedynie na danej sekundzie swojego lotu; chwyta się cząstki czasu odciętej i od przeszłości, i od przyszłości; jest wyrwany z ciągłości czasu; jest poza czasem; mówiąc inaczej jest w stanie ekstazy, w stanie tym nie wie, ile ma lat, nie wie nic o swojej żonie, swych dzieciach, o swych troskach, przeto się nie boi, gdyż źródło strach leży w przyszłości, nie ma się czego obawiać. Szybkość jest formą ekstazy, którą rewolucja techniczna złożyła człowiekowi w darze." Milan Kundera "Powolność"

Dlatego właśnie warto "warto"

2009-12-04 11:51:43 A.

Fajny artykulik. Tak troche dal mi do myslenia, bo zaczelam zastanawiac sie ilu ludzi krytykuje moja pasje. I niestety doszlam do wniosku, ze procz MOJEJ MAMY i jednej z kolezanek tak naprawde nie mam z kim rozmawiac o tym. A teksty typu, mieszkasz w gorach, tutaj wiecej zimy niz lata i kup sobie lepiej samochod, bo na motorze pojezdzisz 5 miesiecy sa notoryczne. Wkurza mnie to troche ale chyba tez troche podkreca do pokazania mojej milosci do dwoch kolek:)

2009-12-04 10:27:44 Świderek

nikt cie na zupe nie zapraszał, no może nasz pies, jak się chce pobawic tobą

2009-12-04 01:40:45 Żmija

Shy jak to mawia mój instruktor (według mnie całkiem słusznie) motocykl nie jest pojazdem dla wszystkich. Dla niektórych kurs u niego kończył się na placu manewrowym i wydaniu świstka pt. "kurs nieukończony". Takich instruktorów jest jednak niewiele. Wracając do Twoich pytań zawsze możesz zapisać się na kurs i spróbować. Jeżeli stwierdzisz, że motocykle nie są dla Ciebie po prostu go nie ukończysz, ale będziesz wiedział już jak to jest. Może to okazać się również początkiem wielkiej pasji. Zatem dlaczego nie spróbować? Co zaś się tyczy szybkiej jazdy.... zawsze istnieje możliwość wyjazdu na tor (czy to wyścigowy czy motocrossowy). Można kupić motocykl właśnie z takim przeznaczeniem i nie jeździć po ulicy. Znam ludzi, którzy ścigają się po torze, ale po ulicy nie jeżdżą... Wszystko jest dla ludzi jednak zawsze trzeba pamiętać aby robić coś z głową...

PS. SZWAGIER cóż to za apele na moim blogu. Chciałabym zdementować plotki. To Twoja przyszła żona i moja siostra (co zaznaczam stosownie) zaprasza mnie do Was na wyżerkę ;P A co do Giggla nawet się nie waż!

2009-12-03 22:14:11 Swiderek

Zabrać jej ten skuter bo jezdzi po mieście i ludzom zupę wyzera na sepa

2009-12-03 21:01:00 siwy86

Zmija podzielam to co napisałaś w 100%. Tak jak w wielu przypadkach ,tak i w moim było wiele głosów na NIE, bo to drogie, niebezpieczne, kupił byś lepiej sobie porządny samochód itp. Największe przerażenie wywołało u mnie zdanie jednej z ciotek która powiedziała "MOTOCYKLE TO SMIERĆ" . Dużo myślałem o tym i doszedłem do wniosku że ta kobieta nie ma zielonego pojęcia o motocyklach. Widzi tylko pokazywane w telewizji relacje z wypadków z udziałem motocykli albo widzi jak po mieście "pseudomotocyklista" zapiernicza w polarze i dżinsach popisując się przed małolatami wychodzącymi ze szkoły. A przecież tak NIE JEST !!!
Motocykliści to pewna grupa społeczeństwa której częścią są właśnie ci “pseudo" , a są jeszcze inni dla których to pasja, miłość, czy po prostu hobby. Traktowanie wszystkich na równo jest bardzo nie sprawiedliwe i tak naprawdę zastanawiam się ile jeszcze musi czasu aby to zmienić. Pozdrawiam ;)

2009-12-03 20:47:15 shy

Skoro mowa o strachu... Może zdiagnozujecie mój przypadek? :D
Nigdy nie doświadczyłem uczucia jazdy szybkim dwukołowcem. Dlaczego? Z powodu strachu?
Tak boję się...
Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem szybkie auta, szybką jazdę. Szybkość stała się moim lekarstwem na złe samopoczucie, na przygnębienie, na złość, nerwy.... Wiem, że często przesadzam, ale nie potrafię się pohamować... Widok leżącej wskazówki prędkościomierza jest mi dobrze znany.
Domyślam się, że jazda na dwóch kółkach jest niesamowita, ale...
Boję się, że bym przesadził, że to nie dla takich ludzi jak ja... Dlatego nie kupię dwóch kółek, ponieważ boję się samego siebie...

Nigdy nie krytykuję motocyklistów i zawsze zjeżdżam w bok widząc w lusterku jedno światło.
Nie jestem typowym wariatem, lubię szybką jazdę, ale nie w terenie zabudowanym...

Trochę wam zazdroszczę, ale póki co zmieniam moją lalę, oczywiście na więcej koni...

Pzdr.

2009-12-03 16:50:51 beebas

Marcin, nie o "tym" strachu mówiłem :-) Zapier... 200 km/h to nie brak strachu (odwaga?) tylko skrajna głupota :-) Ja mówiłem o strachu przed nieznanym, o strachu przed przekraczaniem barier, które sami sobie stawiamy, o strachu przed "spróbowaniem", o strachu przed "śmiesznością" kiedy się coś nie uda, o strachu przed byciem innym niż nasze dotychczasowe otoczenie, itd. I o tym co z tego strachu wynika - agresja, wyszydzanie, przemoc, pogarda wobec innych ale też wbrew pozorom i wobec siebie samego :-) Prawdopodobieństwo "zdarzenia" bardzo często jest kształtowane na podstawie tego co wiemy z "zaslyszenia" a nie z "doświadczenia" :-) Często jest nawet wręcz odwrotne :-) Bardziej boimy się tego co "nieznane" (zasłyszane) niż tego co znamy z doświadczenia naszego własnego :-) Na przykład mogę podać to, że najbardziej wypadku na motocyklu boją się Ci co go nigdy nie mieli, ba nawet na motocyklu nigdy nie jeździli - każdy motocyklista czym dłużej jeździ tym bogatsze ma doświadczenie w "wypadkowości" (odczute na własnej bądź blisko znanej skórze) ale strach zamienia w rozsądek i doświadczenie i nie myli odwagi z głupotą :-) Co wcale nie zmniejsza prawdopodobieństwa, że i jemu może się zdarzyć :-) Ale ja tam się nie znam... nie ma jednej, jedynej prawidłowej recepty na życie - każdy żyje jak potrafi albo raczej na tyle, na ile się poddaje (bądź nie) swojemu strachowi ;-)

2009-12-03 16:23:39 Marcin

Z jednej strony ludzie przeciwni motocyklom przesuwaja suwak prawdopodobienstwa smierci do 100%, z drugiej strony motocyklisci odparowuja im argumentem ze mozna miec wypadek na pasach czy w wyniku uderzenia w glowe spadajaca ceglowka, czyli zdarzeniami o wiele mniejszym prawdopodobienstwie niz jazda na motocyklu. Obie strony oczywiscie nie maja racji uzywajac skrajnosci dla uzasadnienia swoich racji. Jakby nie liczyl jazda na motocyklu jest najniebezpieczniejszym sposobem poruszania sie po drogach, co oczywiscie nie oznacza 100% zgonu. Na pewno sie rowniez nie zgodze z twierdzeniem jakoby by ludzie przeciwni motocyklom krytykowali je wylacznie ze strachu, wielu motocyklistow tak wlasnie lubi sie podbudowywac - "jestesmy odwazniejsi" - to dodaje pewnosci, "jade 200km/h a co tam przechadzac przez pasy tez mozna zginac", wiemy jak to sie moze skonczyc. Widze bardzo duzo wpisow sugerujacych wyzszosc motocyklistow nad innymi uzytkownikami drog I napisze przewrotnie ze to jest wlasnie zagluszanie strachu lub jak kto woli glosu rozsadku, ktory mowi ze jadac szybko mozna sie zdrowo poobijac. Dorabianie ideologii zawsze towarzyszy czlowiekowi przy podejmowaniu szalonych czynow, bez tego pewnie nikt by na motocykl ze strachu nie wsiadl. Problem tylko w tym aby byc wystarczajaco dojzalym, aby to wszystko zbalansowac I nie uszkodzic siebie lub co gorsza innych ludzi.

2009-12-03 15:00:59 beebas

MotorheaD: Powinienieś raczej zakonczyć tak: "a latem swoimi matizami i cinkoczentami odcinek 10 km pokonują w 45 min i giną na miejscu zmasakrowani przez kierowcę TIR'a któremu się niechcąco zasło i niezauważył, że cała rodzinka grzecznie stała na skrzyżowaniu na czerwonym świetle i uczciwie czekała na zielone żeby swoim struclem ponownie rozpędzić się do poddźwiękowej 89 km/h - no bo przecież nie można przekraczać 90-siątki ;-)

2009-12-03 14:57:02 Adriano17

Święta prawda ;)

2009-12-03 14:49:25 MotorheaD

ja usłyszałem słowa oburzenia od mojej cioci, że grywam w siatkówkę, bo jakiś tam znajomy jej koleżanki tak się kontuzjował że skręcił kostkę i ma wstrząs mózgu. i to samo z motocyklami. jakiś kochanek sąsiada cioci miał wypadek. a żagle to w ogóle już masakra. Na Mazurach tyle wypadków ! i tym sposobem wszyscy sportowcy i motocykliści i żeglarze sami się proszą o śmierć. a porządni ludzie siedzą, wpiepr2ają makaron przed ekranem swojego LCD z Media Markt i oglądają 11 edycję tańca z gwizdami, czerpią wiedzę o życiu z "Faktu", Super Expressu i "Rozmów w toku" a latem swoimi matizami i cinkoczentami odcinek 10 km pokonują w 45 min a my jedyne co, to możemy im ładnie pomachać lewą łapką z lekką domieszką współczucia

2009-12-03 12:19:10 beebas

Najprawdziwsza prawda i oczywista oczywistość :-) To wszystko strach i brak wiedzy. Im ktoś większy tchórz i czym mniej wie na jakiś temat tym chętniej i żarliwiej krytykuje innych za to co robią i jak robią. Strach przed przekraczaniem (choćby tyci tyci) postawionych przez siebie samego i samemu sobie granic. A przecież tylko przekraczanie granic może nas czegoś nauczyć. Co za tym idzie - ryzyko jest tym większe im mniej mamy wiedzy i umiejętności. Im więcej wiemy, więcej doświadczamy, więcej się uczymy tym bardziej zmniejszamy ryzyko albo raczej przesuwamy granicę dalej i dalej :-) Czasem dostaniemy kopa w odwłok co powinno zachęcić do jeszcze większej ciekawości i nauki nowych rzeczy i nabywania nowych umiejętności :-) Uruchamiajmy jednak też i odrobinę rozsądku i nie rzucajmy się od razu na głeboką wodę - jest to co prawda najszybsza i najskuteczniejsza metoda nauki jednak obarczona największym ryzykiem bolesnego niepowodzenia :-) Nie przejmujmy się komentarzami "niewiernych" tylko pokazujmy im na przykładzie ich własnych umiejętności, że niewiele się różnią od nas :-) Tyle, że niestety "wiernym" wydaje się, że ich wiedza i umiejętności przecież są takie normalne i oczywiste i zapominają jaką drogę przebyli zanim osiągneli swój aktualny stan :-) Kilogramy czasu, litry potu, ogrom niepowodzeń - to wszystko idzie w niepamięć w momencie kiedy już nam się wydaje, że coś umiemy :-) Dlatego czasem warto zapisać sobie swoje doświadczenia (np. w postaci bloga), żeby po latach móc odświeżyć pamięć i nie pitolić "młodym", że się wiedzę i umiejętności wyssało z mlekiem i krwią czy cuś ;-)

2009-12-03 10:34:20 fx

Kurcze, normalnie jak manifest motocyklisty :D

Mysle, ze wielu przerabia podobne rozwazania oraz podobne dyskusje w gronie rodzinnym czy wsrod znajomych. Najprosciej jest skrytykowac cos, czego sie nie rozumie i nie potrafi pojac.

Kiedys rozmawialem z kims, kto twierdzi, ze jazda motocyklem to proszenie sie o smierc. W koncu jak cie ktos "stuknie" to nie jest sie niczym chronionym przed uderzeniem.

Wytlumaczylem ladnie i grzecznie tej osobie, ze przechodzac przez pasy na zielonym swietle tez nie jest niczym chroniony p[rzed wariatami, ktorzy moga wjechac na skrzyzowanie pomimo czerwonego. Rowniez osoby wracajace wieczorem wzdloz drog poza miastem -tak samo nie sa niczym chronione. Myslac w ten sposob -w ogole mzona nie wychodzic z domu, bo moze na nas cegla spasc z budynku, moze nas w lato piorun trafic.

W ogole, moze lepiej zbudowac sobie bunkier przeciwatomowy, nie wychodzic z domu, nie spotykac sie z ludzmi, bo przeciez mozna sie nabawic swinskiej grypy. Nie szukac milosci, bo mozna bedzie umrzec z depresji, czy na chorobe weneryczna. Nie wystawiac sie na slonce, bo przeciez mozna raka skory dostac. Zamknac sie po prostu przed swiatem, chociaz nie, bo samotnosc wtedy zabije. najlepiej od razu zabic sie i bedzie problem z glowy ;)

A tak na powaznie... Najczesciej, glosy krytyki to przejaw zazdrosci ludzi, ktorzy sie boja. Zazdrosc, ze sami sie nie odwaza.

Podobne tematy przerabialem po obozie spadochronowym. Nie ma co sie przejmowac. Masz swiadomosc ryzyka, masz swoje zycie w swoich rekach. To na co mamy wplyw staramy sie robic dobrze. Jezeli wszystko, co powinnismy zrobic dla wlasnego bezpieczenstwa zrobilismy dobrze, reszta to juz nie nasza decyzja. O reszcie (wg wyznania, przekonan) decyduje Bog/los/szczescie/przypadek (niepotrzebne skreslic).

  • Dodaj komentarz