22.11.2009 13:49
Giggle bokiem
Bez zastanowienia wskoczyłam w ciuchy wiszące na krześle i zbiegłam na dół. Pod kamienicą leżał już tylko przewrócony Giggle a po sprawcy nie było śladu. Podniosłam zatem to biedne stworzenie z ziemi i dokonałam pobieżnych oględzin, w trakcie których okazało się, że na szczęście obeszło się bez większych szkód. Byłam jednak tak wściekła, że po chwili zaczęłam rozglądać się wokół siebie w poszukiwaniu sprawcy owego zdarzenia.
Na końcu uliczki dostrzegłam obrys zataczającego się człowieka i udałam się w pogoń. Kiedy stanęliśmy twarzą w twarz wiedziałam, że był to mężczyzna, którego dostrzegłam z okna mojego mieszkania. Nagle wyciągnął w moim kierunku rękę na przywitanie i powiedział:
- Dzień Dobry. Komenda Stołeczna
Policji.
- Słucham? Niech sobie Pan żartów nie
robi w obecnej sytuacji.
- Jestem na służbie. Prawdę
Pani mówię.
- Skoro jest Pan na służbie to
czemu Pan dewastuje czyjąś własność? Dodałam już raczej z
ciekawości i chęci pogrążenia oprawcy.
- Sprawdzałem czy
odpowiednio stoi. Po chwili dodał w nieco zwolnionym tempie
zapewne przez ilość % przepływających przez jego żyły. To
znaczy czy się nie przewróci.
- Doprawdy?
Ciekawa jestem co na to Policja
- Ja jestem z
Policji.
- To w takim razie zadzwonię po Pana
znajomych. Jak rozumiem chce Pan tego i jest Pan świadomy
konsekwencji?
- Tak, tak. Dodał z trudem utrzymując
pion. W tym momencie wyciągnęłam telefon i zaczęłam
wystukiwać numer 997. Przez moment myślałam, że nasza rozmowa
nieco inaczej się potoczy i owy Pan nie trafi na własne życzenie
na izbę wytrzeźwień, no ale cóż... Kiedy tylko rozłączyłam
się wpatrzony już z nieco przerażonymi oczyma w moją twarz
oprawca rzekł.
- Ja skłamałem. Przepraszam. Rzekł
skruszony.
- To nie wiedział Pan, że kłamstwo ma
krótkie nogi?! Na cholerę Panu noc na izbie wytrzeźwień?
Nie lepiej było wrócić bezpiecznie do domu?
-
To była ostatnia deska ratunku. Przepraszam, ja naprawdę
przepraszam. Pomyślałam sobie, że można było wymyślić milion
rzeczy w tym momencie, ale akurat na tak łatwą do sprawdzenia
można chyba jedynie wpaść w takim oto stanie upodlenia. Po chwili
odwołałam radiowóz. Zrobiłam to przede wszystkim dlatego,
że po pierwsze policjanci o tej porze zapewne mają co robić a po
drugie ów sprawca nie wydawał się być człowiekiem z
kryminalną przeszłością więc postanowiłam mu darować. Darować
rzecz jasna noc na izbie bo rozmowa toczyła się dalej.
-
Co Panu przyszło do głowy, żeby czepiać się tego sprzęta? Nie
lepiej zakończyć udaną imprezę jak człowiek w domu a nie
dewastować czyjąś własność i przysparzać sobie oraz innym
problemów?!
- Przepraszam. Przepraszam, ale
ja.. ja zrobiłem to specjalnie bo wiedziałem, że spotkam taką oto
piękną dziewczynę jak Ty.
- Proszę nie przeciągać
struny.
- Mówię prawdę. To Pani grała w
teledysku Sidney’a Po…. Nie zdążył dokończyć
pytania bowiem przerwałam mu w połowie planowanego wywodu:
- Nie grałam
- A zna Pani takie czasopismo
„Nikt”*
- Nie znam.
- Bo ja
jestem tam dziennikarzem. Dodał trzymając w ręku
wizytówkę.
- Ooo dobrze się składa. Daj mi tą
wizytówkę.
- A po co?
- Bo jak się
jutro w dzień okaże, że mój skuter ma jakieś uszkodzenia z
przyjemnością do Ciebie zadzwonię.
- Ooo w takim
wypadku to ja dać nie mogę. Uśmiechając się odrzekł.
-
Taaak? Nie możesz? To ja Ci powiem co możesz. Możesz albo w
tym momencie zawrócić się na pięcie i pójść ze mną
do skutera i obejrzeć go dokładnie ze wszystkich stron albo dać
mi tą cholerną wizytówkę i pójść jak człowiek do
domu. Po chwili zawahania sprawca położył uszy po sobie i
oddał wizytówkę niczym skarcone dziecko oddaje zabawkę, w
której posiadanie wszedł bez zgody rodziców.
-
Skoro zakończyliśmy formalności zamów sobie
taksówkę.
- Nie. Ja pójdę. Ja
sobie pójdę.
- Gdzie mieszkasz? Zamierzasz
włóczyć się po nocy pijany. Raz już się wywinąłeś od izby
wytrzeźwień.
- Ale ja, ja mieszkam po drugiej stronie
ulicy. Ja sobie dojdę.
- Zamów lepiej
taksówkę.
- Nie, nie już nie trzeba.
Dojdę.
- To w takim razie marsz do domu.
-
Przepraszam. Jeszcze raz przepraszam.
- Do domu
powiedziałam! Dodałam już odchodząc.
- Ale…
- Do domu bez dyskusji! Wykrzyczałam już z
daleka.
*Nazwa celowo zmieniona
Czasami odnoszę
wrażenie iż czekające na swoich właścicieli na ulicach miasta
uśpione jednoślady są traktowane przez przechodniów niczym
pojazdy wystawowe, do których wedle życzenia można się
przysiąść i przymierzyć bez zgody ich właściciela. Nikt jednak
nie traktuje w ten sposób zaparkowanych na ulicy
czterokółek. Czyżby brak karoserii w przypadku
motocykla czy skutera stanowił zaproszenie do przymiarki? Co
sprawia, że ludzie zapominają o tym iż tak samo jak samochody,
jednoślady są również czyjąś własnością i po prostu
ignorują ten fakt? Zastanawiające jest również to iż
nawet w momencie gdy zostają na tym „przyłapani”
sprawcy zazwyczaj nie widzą w tym nic złego, tak jakby dany
jednoślad miał napisane na siodle
„Zapraszam”.
Komentarze : 19
Również borykałem się takimi natrętami względem mojego sprzęta.... w końcu w akcie desperacji sam oszpeciłem "zadupek" pasażera tak zwaną wlepką na której nie ma nić poza napisem... "Za tykanie tego sprzęta wale w ryj bez ostrzeżenia" ... przyznaje że jest to absolutnie nietaktowne i niezbyt przyjemne natomiast wystarczyło komuś zrobić głośniejszą akcję lub zadać głośne pytanie odnośnie umiejętności czytania takiego delikwenta i juz na szczęście coraz rzadziej zdarza się żebym widział wychodząc z kawiarni że jakiś nastolatek próbuje się przymierzyć... lub tatuś sadza swoją pociechę w siodle... tak naprawde nie mam nic przeciwko żeby się przymierzali ale niech się do ciężkiej cholerci zapytają czy można...
Pozdrawiam
Odnalazł, całe szczęście odnalazł. Nie obyło się jednak bez "telefonu do przyjaciela" bowiem lokal okazał się nieco zdradliwy :)
A witam witam. Jak tam, wlasciwy lokal sie dzis odnalazl ? ;) glupio mi bylo tak zagadac ;) zwlaszcza wobecnosci żonki :)
No z powrotem nie było by problemu ile było miejsca na przyczepie , spokojnie , co prawda nie wiem czy obrali bysmy kierunek Warszawa , ale waże , że nie zostali byscie na Kuklówce :P
Ciekawa jestem czym wróciłabym do domu po takim offroadowym teście Giggla... o ile rzecz jasna udało by mi się w ogóle wrócić... Poza tym chłopaki z serwisu by mnie wyklęli za takie potraktowanie żółtej maszkary, w szczególności po ostatnim przeglądzie :)
O kurcze rzeczywiscie w sobote niewiem czemu mi sie pomerdało , moze dlatego ,że dla mnie kukówka skonczyła sie dopiero w niedziele.No nie wiem , trzeba było sie skusić na jeden zjazd i podjazd , był by to taki test 10 calowych szosowych gum na błocie, hmm czegoś takiego na ścigacz.pl jeszce nie było :)
Hmm.. a czy Kuklówka nie była przypadkiem w sobotę? :) Co zaś się tyczy żółtej maszkary to nawet gdyby była w stanie przejechać przygotowaną przez organizatorów trasę to nie miałabym sumienia przeciągnąć jej po niej. Ważne, że i tak dzielnie walczy na co dzień z miejskimi wertepami :)
No to sie narobiło , ale widziałem tą "żółłą maszkare" w niedziele w Kuklówce i wydawało mi sie ze jest w jednym kawałku , w koncu jakos musiała sie doczłapac z Warszawy .Generalnie dziwie sie czemu nie startowała w cross country (żarcik) :P
Osobiście nie mam nic przeciwko przymierzaniu się sprzętu, ale pod jednym warunkiem, że odbywa się to za zgodą i pod obecność właściciela. Często, kiedy dzieciaki ciągną rodziców za rękę pokazując moją żółtą maszkarę sama proponuję aby zasiadły za jego kierownicą i tłumaczę co to właściwie jest. Nie cierpię jednak okazywania braku szacunku do czyjejś własności. Niejednokrotnie zostawiając Giggla dosłownie na chwilę wracałam do niego i znajdywałam pustą paczkę papierosów na kanapie. Kiedyś pewien Pan spacerując z psem miał głęboko w d.. że jego pies leje na mój pokrowiec. Tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia czy chodzi o skuter czy też inny przedmiot należący do innej osoby. Zastanawia mnie tylko fakt skąd się to w ludziach bierze. Mi od małego wpajano, że należy szanować czyjąś własność jeszcze bardziej aniżeli swoją. Może zatem jest to kwestia wychowania?
Osobiście strasznie mnie to drażni jak inni przechodząc obok wsiądą na moto dotkną tu, tam bo sobie stoi to podejde.... a myślałem że już Żmija zastosuje sztuke walki w dalszym opisie :P dobrze że nic sie nie stało....
Dajcie spokoj, w nocy jakies zule postawily na moim skuterku butelki po piwie.
Normalnie Żmija killer...
mily poniedzialkowy poranek ...
:)
... przy kawie
Normalnie Giggle ukrywa się nocą pod pokrowcem i to rzeczywiście zdaje egzamin. Przynajmniej prawdopodobieństwo przymiarki do sprzętu jest znacznie niższe. Niestety bywają takie dni kiedy Giggle wraca do domu cały mokry i wtedy po prostu zostawiam go aby się osuszył. Tym razem skończyło się to nie najciekawiej i więcej ryzykować nie zamierzam... Nie zmienia to oczywiście faktu, że w cywilizowanych krajach ludzie mają większy szacunek do jednośladów, może przez fakt, że tam od dawien dawna nie są już czymś egzotycznym.
Rajku! Żmijka, ale miałaś przygodę... nie zazdroszczę. A swoją drogą ciekawe czy jak by nakładać na Giggle'a na nocleg jakiś "pokrowiec" to czy "przechodnie" mniej chętnie "przymierzali" by się do sprzęta :-) Może to i mało wygodne rozwiązanie ale nie każdy ma możliwość parkować w garażu a próba zdejmowania pokrowca mogła by być odczytana jako próba włamania - to trochę tak, jak by z "żółtka" po nałożeniu "pokrowca" zrobiła się puszka :-) Otwarcie puszki (czyli zdjęcie pokrowca) i próba przymiarki "jak by to było za kierą" mogła by być odczytana jako naruszenie własności :-)
To co opisane zostało w tym artykule jest problemem stojących jedno śladów w miejscu gdzie można łatwo do nich dotrzeć.
Nieraz już wdawałem się w słowne pyskówki z kimś kto spokojnie siadał na mój motocykl czy beztrosko pozwalał dzieciakowi skakać po siodełku czy kręcić manetką gazu.
Brak poszanowania cudzej własności jest niestety dość powszechną cechą tego narodu a kiedy dochodzą jeszcze procenty lub szpan przed towarzyszami spaceru to czasem to przekształca się w wandalizm.
Mam to szczęście że w nocy mój Roman spokojnie śpi w garażu ale pojazdy pozostawione tak jak to pewnie z konieczności robi Żmija/Pani Magda/ są narażone na takie zdarzenia.
Teraz na moja subiektywna ocena zdarzenia:
dominuje w nas niezdrowa tolerancja a każdy inny mieszkaniec zachodniej Europy by zadzwonił po policję aby zabezpieczyć się na przyszłość od takiej sytuacji.
Ten osobnik na pewno gdybyś wsiadła do jego samochodu w nocy czy przypadkiem otarła byś się o pojazd wzbudzając alarm puścił bu ci przysłowiowa wiąchę.
Ma myć tak ! to jest moje i bez mojej zgody prosze tego nie dotykać.
Intersujący podryw - może kupi ci jakiegoś zet tysiąca :D
Taka mentalność że każdy chce dupe przymierzyć do nie swojego sprzętu co mnie i myślę że innych też bardzo drażni:/
No to miałaś farta, że się zbudziłaś itd. Mam nadzieję, że szkody zostaną jakoś zadość uczynione.
Kiedyś pojechałem do Urzędu Miejskiego na mojej ukochanej RG (już jej nie mam). Wracam ze świeżo odebranym dowodzikiem w ręku i jakoś motorku nie widzę, podchodzę bliżej a moja "czarna suka" leży potłuczona na glebie (ideał sięgnął bruku). Do dzisiaj nie wiem co się stało, widać komuś bardzo przeszkadzał, a może przypadkiem. Najgorsze było to, że wygięła się dźwignia zmiany biegów i nie mogłem normalnie wrócić do domku (gdyby nie przyjaciel i jego akcja ratunkowa to miałbym jakieś 15 do domu pchając), do tego połamane plastiki, kierunek i lusterko. Świadków żadnych. Przekleństw nie było końca.
Pozdrawiam i życzę miej takich przygód.
Archiwum
- kwiecień 2014
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- czerwiec 2012
- kwiecień 2012
- luty 2012
- grudzień 2011
- wrzesień 2011
- lipiec 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (76)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)