Najnowsze komentarze
oczywisie ze bmw to gufno, i jeszc...
lupa do zdjęcia: Zamyslona Ola Sobotka
oo znam ją
2920 (8)
aktualnie to bardzo "nie" tania za...
Zbycho_Jura do: Każdy motocykl się psuje?
To co wymieniłaś to mi się wydaje ...
Więcej komentarzy
Moje linki

22.11.2009 13:49

Giggle bokiem

O czwartej rano zbudził mnie wyjący alarm w moim skuterze. Podbiegłam do okna i wyjrzałam na ulicę a widok jaki ujrzałam sprawił, że od razu coś się we mnie zagotowało. Zobaczyłam żółtą maszkarę leżącą bokiem na chodniku i zataczającego się wokół niej pijanego mężczyznę.

Bez zastanowienia wskoczyłam w ciuchy wiszące na krześle i zbiegłam na dół. Pod kamienicą leżał już tylko przewrócony Giggle a po sprawcy nie było śladu. Podniosłam zatem to biedne stworzenie z ziemi i dokonałam pobieżnych oględzin, w trakcie których okazało się, że na szczęście obeszło się bez większych szkód.  Byłam jednak tak wściekła, że po chwili zaczęłam rozglądać się wokół siebie w poszukiwaniu sprawcy owego zdarzenia.

Na końcu uliczki dostrzegłam obrys zataczającego się człowieka i udałam się w pogoń. Kiedy stanęliśmy twarzą w twarz wiedziałam, że był to mężczyzna, którego dostrzegłam z okna mojego mieszkania. Nagle wyciągnął w moim kierunku rękę na przywitanie i powiedział:

- Dzień Dobry. Komenda Stołeczna Policji.
- Słucham? Niech sobie Pan żartów nie robi w obecnej sytuacji.
- Jestem na służbie. Prawdę Pani mówię.
- Skoro jest Pan na służbie to czemu Pan dewastuje czyjąś własność? Dodałam już raczej z ciekawości i chęci pogrążenia oprawcy.
- Sprawdzałem czy odpowiednio stoi. Po chwili dodał w nieco zwolnionym tempie zapewne przez ilość % przepływających przez jego żyły. To znaczy czy się nie przewróci.
- Doprawdy? Ciekawa jestem co na to Policja
- Ja jestem z Policji.
- To w takim razie zadzwonię po Pana znajomych. Jak rozumiem chce Pan tego i jest Pan świadomy konsekwencji?
- Tak, tak. Dodał z trudem utrzymując pion. W tym momencie wyciągnęłam telefon i zaczęłam wystukiwać numer 997. Przez moment myślałam, że nasza rozmowa nieco inaczej się potoczy i owy Pan nie trafi na własne życzenie na izbę wytrzeźwień, no ale cóż... Kiedy tylko rozłączyłam się wpatrzony już z nieco przerażonymi oczyma w moją twarz oprawca rzekł.
- Ja skłamałem. Przepraszam. Rzekł skruszony.
- To nie wiedział Pan, że kłamstwo ma krótkie nogi?! Na cholerę Panu noc na izbie wytrzeźwień? Nie lepiej było wrócić bezpiecznie do domu?
- To była ostatnia deska ratunku. Przepraszam, ja naprawdę przepraszam. Pomyślałam sobie, że można było wymyślić milion rzeczy w tym momencie, ale akurat na tak łatwą do sprawdzenia można chyba jedynie wpaść w takim oto stanie upodlenia. Po chwili odwołałam radiowóz. Zrobiłam to przede wszystkim dlatego, że po pierwsze policjanci o tej porze zapewne mają co robić a po drugie ów sprawca nie wydawał się być człowiekiem z kryminalną przeszłością więc postanowiłam mu darować. Darować rzecz jasna noc na izbie bo rozmowa toczyła się dalej.
- Co Panu przyszło do głowy, żeby czepiać się tego sprzęta? Nie lepiej zakończyć udaną imprezę jak człowiek w domu a nie dewastować czyjąś własność i przysparzać sobie oraz innym problemów?!
- Przepraszam. Przepraszam, ale ja.. ja zrobiłem to specjalnie bo wiedziałem, że spotkam taką oto piękną dziewczynę jak Ty.
- Proszę nie przeciągać struny.
- Mówię prawdę. To Pani grała w teledysku Sidney’a Po…. Nie zdążył dokończyć pytania bowiem przerwałam mu w połowie planowanego wywodu:
- Nie grałam
- A zna Pani takie czasopismo „Nikt”*
- Nie znam.
- Bo ja jestem tam dziennikarzem. Dodał trzymając w ręku wizytówkę.
- Ooo dobrze się składa. Daj mi tą wizytówkę.
- A po co?
- Bo jak się jutro w dzień okaże, że mój skuter ma jakieś uszkodzenia z przyjemnością do Ciebie zadzwonię.
- Ooo w takim wypadku to ja dać nie mogę. Uśmiechając się odrzekł.
- Taaak? Nie możesz? To ja Ci powiem co możesz. Możesz albo w tym momencie zawrócić się na pięcie i pójść ze mną do skutera i obejrzeć go dokładnie ze wszystkich stron albo dać mi tą cholerną wizytówkę i pójść jak człowiek do domu. Po chwili zawahania sprawca położył uszy po sobie i oddał wizytówkę niczym skarcone dziecko oddaje zabawkę, w której posiadanie wszedł bez zgody rodziców.
- Skoro zakończyliśmy formalności zamów sobie taksówkę.  
- Nie. Ja pójdę. Ja sobie pójdę.
- Gdzie mieszkasz? Zamierzasz włóczyć się po nocy pijany. Raz już się wywinąłeś od izby wytrzeźwień.
- Ale ja, ja mieszkam po drugiej stronie ulicy. Ja sobie dojdę.
- Zamów lepiej taksówkę.
- Nie, nie już nie trzeba. Dojdę.
- To w takim razie marsz do domu.
- Przepraszam. Jeszcze raz przepraszam.
- Do domu powiedziałam! Dodałam już odchodząc.
- Ale…
- Do domu bez dyskusji! Wykrzyczałam już z daleka.

*Nazwa celowo zmieniona

Czasami odnoszę wrażenie iż czekające na swoich właścicieli na ulicach miasta uśpione jednoślady są traktowane przez przechodniów niczym pojazdy wystawowe, do których wedle życzenia można się przysiąść i przymierzyć bez zgody ich właściciela. Nikt jednak nie traktuje w ten sposób  zaparkowanych na ulicy czterokółek. Czyżby  brak karoserii w przypadku motocykla czy skutera stanowił zaproszenie do przymiarki? Co sprawia, że ludzie zapominają o tym iż tak samo jak samochody, jednoślady są również czyjąś własnością i  po prostu ignorują ten fakt?  Zastanawiające jest również to iż nawet w momencie gdy zostają na tym „przyłapani” sprawcy zazwyczaj nie widzą w tym nic złego, tak jakby dany jednoślad miał napisane na siodle  „Zapraszam”.

 

 

Komentarze : 19
2009-12-03 13:19:13 bolitar1000rr

Również borykałem się takimi natrętami względem mojego sprzęta.... w końcu w akcie desperacji sam oszpeciłem "zadupek" pasażera tak zwaną wlepką na której nie ma nić poza napisem... "Za tykanie tego sprzęta wale w ryj bez ostrzeżenia" ... przyznaje że jest to absolutnie nietaktowne i niezbyt przyjemne natomiast wystarczyło komuś zrobić głośniejszą akcję lub zadać głośne pytanie odnośnie umiejętności czytania takiego delikwenta i juz na szczęście coraz rzadziej zdarza się żebym widział wychodząc z kawiarni że jakiś nastolatek próbuje się przymierzyć... lub tatuś sadza swoją pociechę w siodle... tak naprawde nie mam nic przeciwko żeby się przymierzali ale niech się do ciężkiej cholerci zapytają czy można...

Pozdrawiam

2009-11-26 23:52:33 Żmija

Odnalazł, całe szczęście odnalazł. Nie obyło się jednak bez "telefonu do przyjaciela" bowiem lokal okazał się nieco zdradliwy :)

2009-11-26 22:38:35 lucas@securenet.pl

A witam witam. Jak tam, wlasciwy lokal sie dzis odnalazl ? ;) glupio mi bylo tak zagadac ;) zwlaszcza wobecnosci żonki :)

2009-11-24 13:53:27 Barteksm

No z powrotem nie było by problemu ile było miejsca na przyczepie , spokojnie , co prawda nie wiem czy obrali bysmy kierunek Warszawa , ale waże , że nie zostali byscie na Kuklówce :P

2009-11-23 21:37:36 Żmija

Ciekawa jestem czym wróciłabym do domu po takim offroadowym teście Giggla... o ile rzecz jasna udało by mi się w ogóle wrócić... Poza tym chłopaki z serwisu by mnie wyklęli za takie potraktowanie żółtej maszkary, w szczególności po ostatnim przeglądzie :)

2009-11-23 17:31:54 Barteksm

O kurcze rzeczywiscie w sobote niewiem czemu mi sie pomerdało , moze dlatego ,że dla mnie kukówka skonczyła sie dopiero w niedziele.No nie wiem , trzeba było sie skusić na jeden zjazd i podjazd , był by to taki test 10 calowych szosowych gum na błocie, hmm czegoś takiego na ścigacz.pl jeszce nie było :)

2009-11-23 16:21:44 Żmija

Hmm.. a czy Kuklówka nie była przypadkiem w sobotę? :) Co zaś się tyczy żółtej maszkary to nawet gdyby była w stanie przejechać przygotowaną przez organizatorów trasę to nie miałabym sumienia przeciągnąć jej po niej. Ważne, że i tak dzielnie walczy na co dzień z miejskimi wertepami :)

2009-11-23 15:56:46 Barteksm

No to sie narobiło , ale widziałem tą "żółłą maszkare" w niedziele w Kuklówce i wydawało mi sie ze jest w jednym kawałku , w koncu jakos musiała sie doczłapac z Warszawy .Generalnie dziwie sie czemu nie startowała w cross country (żarcik) :P

2009-11-23 14:09:48 Żmija

Osobiście nie mam nic przeciwko przymierzaniu się sprzętu, ale pod jednym warunkiem, że odbywa się to za zgodą i pod obecność właściciela. Często, kiedy dzieciaki ciągną rodziców za rękę pokazując moją żółtą maszkarę sama proponuję aby zasiadły za jego kierownicą i tłumaczę co to właściwie jest. Nie cierpię jednak okazywania braku szacunku do czyjejś własności. Niejednokrotnie zostawiając Giggla dosłownie na chwilę wracałam do niego i znajdywałam pustą paczkę papierosów na kanapie. Kiedyś pewien Pan spacerując z psem miał głęboko w d.. że jego pies leje na mój pokrowiec. Tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia czy chodzi o skuter czy też inny przedmiot należący do innej osoby. Zastanawia mnie tylko fakt skąd się to w ludziach bierze. Mi od małego wpajano, że należy szanować czyjąś własność jeszcze bardziej aniżeli swoją. Może zatem jest to kwestia wychowania?

2009-11-23 13:54:26 Odważny

Osobiście strasznie mnie to drażni jak inni przechodząc obok wsiądą na moto dotkną tu, tam bo sobie stoi to podejde.... a myślałem że już Żmija zastosuje sztuke walki w dalszym opisie :P dobrze że nic sie nie stało....

2009-11-23 13:24:22 Lucas

Dajcie spokoj, w nocy jakies zule postawily na moim skuterku butelki po piwie.

2009-11-23 12:22:49 Tru-Tu-Tu-TU

Normalnie Żmija killer...

2009-11-23 07:50:19 Kacper

mily poniedzialkowy poranek ...
:)
... przy kawie

2009-11-22 23:07:00 Żmija

Normalnie Giggle ukrywa się nocą pod pokrowcem i to rzeczywiście zdaje egzamin. Przynajmniej prawdopodobieństwo przymiarki do sprzętu jest znacznie niższe. Niestety bywają takie dni kiedy Giggle wraca do domu cały mokry i wtedy po prostu zostawiam go aby się osuszył. Tym razem skończyło się to nie najciekawiej i więcej ryzykować nie zamierzam... Nie zmienia to oczywiście faktu, że w cywilizowanych krajach ludzie mają większy szacunek do jednośladów, może przez fakt, że tam od dawien dawna nie są już czymś egzotycznym.

2009-11-22 19:46:32 beebas

Rajku! Żmijka, ale miałaś przygodę... nie zazdroszczę. A swoją drogą ciekawe czy jak by nakładać na Giggle'a na nocleg jakiś "pokrowiec" to czy "przechodnie" mniej chętnie "przymierzali" by się do sprzęta :-) Może to i mało wygodne rozwiązanie ale nie każdy ma możliwość parkować w garażu a próba zdejmowania pokrowca mogła by być odczytana jako próba włamania - to trochę tak, jak by z "żółtka" po nałożeniu "pokrowca" zrobiła się puszka :-) Otwarcie puszki (czyli zdjęcie pokrowca) i próba przymiarki "jak by to było za kierą" mogła by być odczytana jako naruszenie własności :-)

2009-11-22 18:18:25 -

To co opisane zostało w tym artykule jest problemem stojących jedno śladów w miejscu gdzie można łatwo do nich dotrzeć.
Nieraz już wdawałem się w słowne pyskówki z kimś kto spokojnie siadał na mój motocykl czy beztrosko pozwalał dzieciakowi skakać po siodełku czy kręcić manetką gazu.
Brak poszanowania cudzej własności jest niestety dość powszechną cechą tego narodu a kiedy dochodzą jeszcze procenty lub szpan przed towarzyszami spaceru to czasem to przekształca się w wandalizm.
Mam to szczęście że w nocy mój Roman spokojnie śpi w garażu ale pojazdy pozostawione tak jak to pewnie z konieczności robi Żmija/Pani Magda/ są narażone na takie zdarzenia.
Teraz na moja subiektywna ocena zdarzenia:
dominuje w nas niezdrowa tolerancja a każdy inny mieszkaniec zachodniej Europy by zadzwonił po policję aby zabezpieczyć się na przyszłość od takiej sytuacji.
Ten osobnik na pewno gdybyś wsiadła do jego samochodu w nocy czy przypadkiem otarła byś się o pojazd wzbudzając alarm puścił bu ci przysłowiowa wiąchę.
Ma myć tak ! to jest moje i bez mojej zgody prosze tego nie dotykać.

2009-11-22 15:52:33 Imaginer

Intersujący podryw - może kupi ci jakiegoś zet tysiąca :D

2009-11-22 15:30:46 Birool

Taka mentalność że każdy chce dupe przymierzyć do nie swojego sprzętu co mnie i myślę że innych też bardzo drażni:/

2009-11-22 15:12:44 zmrd

No to miałaś farta, że się zbudziłaś itd. Mam nadzieję, że szkody zostaną jakoś zadość uczynione.

Kiedyś pojechałem do Urzędu Miejskiego na mojej ukochanej RG (już jej nie mam). Wracam ze świeżo odebranym dowodzikiem w ręku i jakoś motorku nie widzę, podchodzę bliżej a moja "czarna suka" leży potłuczona na glebie (ideał sięgnął bruku). Do dzisiaj nie wiem co się stało, widać komuś bardzo przeszkadzał, a może przypadkiem. Najgorsze było to, że wygięła się dźwignia zmiany biegów i nie mogłem normalnie wrócić do domku (gdyby nie przyjaciel i jego akcja ratunkowa to miałbym jakieś 15 do domu pchając), do tego połamane plastiki, kierunek i lusterko. Świadków żadnych. Przekleństw nie było końca.
Pozdrawiam i życzę miej takich przygód.

  • Dodaj komentarz