• » RiderBlog
  • » zmija
  • » Pierwszy foch kozy i powrót żółtej maszkary
Najnowsze komentarze
oczywisie ze bmw to gufno, i jeszc...
lupa do zdjęcia: Zamyslona Ola Sobotka
oo znam ją
2920 (8)
aktualnie to bardzo "nie" tania za...
Zbycho_Jura do: Każdy motocykl się psuje?
To co wymieniłaś to mi się wydaje ...
Więcej komentarzy
Moje linki

25.09.2010 01:32

Pierwszy foch kozy i powrót żółtej maszkary

Kiedyś musiał nastąpić ten pierwszy dzień, kiedy miałam ochotę kopnąć motocykl w oponę i powiedzieć „Dzisiaj się gniewamy”.

Tego dnia byłam nad wyraz uprzejma dla WRki. Tuż po południu zabrałam kozę na myjnię, aby w pełnej krasie mogła zaprezentować się w trakcie sesji zdjęciowej. W międzyczasie zajrzałyśmy jeszcze w odwiedziny do jednego z warszawskich dealerów BMW i to być może stało się kością niezgody.

Dzisiaj się gniewamy

Być może to sprytne stworzenie wyczytało w moich myślach plan przesiadki na turystyka i postanowiło dać mi wyraźnie do zrozumienia, że wcale nie chce zmieniać obecnego właściciela. Tak czy inaczej rozważając przytulenie najmniej szego GS’a nie zakładałam wcale pozbycia się WRki. Póki co, nawet nie wyobrażam sobie rozstania z kozą, z którą dopiero w ostatnim czasie zaczęłam się naprawdę dobrze rozumieć.

W trakcie tego całodniowego szwendania się tu i ówdzie po warszawskich zakamarkach, łańcuch WRki zaczął delikatnie zgrzytać. Pomimo tego, że za dwa dni koza miała trafić na przegląd do serwisu jakoś nie mogłam znieść tych jęków. Po całym dniu, słuchania innej niż na co dzień pracy mojego motocykla, w myślach nieustannie powracało żądanie „nasmaruj mi łańcuch”. Tylko skąd tutaj w niedzielny wieczór zdobyć smar?

W takich momentach tak zwany „telefon do przyjaciela” wydaje się być niezastąpioną deską ratunku. Po krótkim przeglądzie kontaktów trafny numer został wybrany i po godzinie 23.30 wylądowałyśmy z kozą na Kabatach. Nieco zmęczona ofiara mojego wieczornego najścia pojawiła się wkrótce z małą puszką smaru. Nie czekając ani minuty dłużej przystąpiliśmy do pracy i ku mojej uciesze wkrótce mogłyśmy udać się z kozą w kierunku domu. Tego dnia byłam naprawdę cholernie śpiąca i jedynym, czego w tamtym momencie brakowało mi do szczęścia było moje łóżko. No to komu w drogę, temu czas…  Czy aby jednak na pewno?

Tuż po włożeniu kluczyka do stacyjki okazało się, że nie chce się przekręcić. Z przyzwyczajenia zostawiłam WRkę na trybie blokady kierownicy, a ta za cholerę nie chciała odpuścić. Złośliwy kluczyk, a właściwie odporna stacyjka, kurczowo obstawały przy swoim. Ani w tą, ani w tamtą. „No rzesz kur***” powiedziałam pod nosem „To ja dla Ciebie jeżdżę po nocy po cholerny smar do łańcucha, a Ty mi się tak odpłacasz?!”. Po kilkunastu, albo nawet i kilkudziesięciu próbach opadły mi ręce. Bezsilność to najgorszy stan, którego wręcz nie cierpię. Skoro groźby i obelgi nie pomogły nastąpiła seria próśb typu „No proszę, nie rób mi tego”, aby na końcu moja frustracja po godzinnej walce sięgnęła zenitu i nieomalże nie skończyła się kopnięciem kozy w jej wystający zadek. Spoglądając na nią spode łba poszłam dumnym krokiem niczym żołnierz schodzący z warty w swoją stronę. Foch i afera na całego!

Żółta maszkara w natarciu

Skoro WRka odmówiła posłuszeństwa, do akcji wkroczył Giggle, który od tygodnia był gotowy do odbioru z serwisu. Ucieszyłam się na myśl, że ponownie spotkam się z długo już nie widzianą żółtą maszkarą. Kiedy zobaczyłam tę pokrakę złożoną w jedną całość na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zapakowałam jej pojemny kufer po same brzegi i ruszyłyśmy w drogę. Pierwsze kilometry to był istny hardcore. W dosyć ekspresowym tempie musiałam przestawić swój tok myślenia i działania na kategorię 50 ccm oraz 10-cio calowe kółeczka. Dziury i wertepy przestały być naszym sprzymierzeńcem, a wyprzedzanie innych ustąpiło miejsca podporządkowaniu się pod panujący ruch na drodze. Przez moment zastanawiałam się „czy ja jeszcze znam ten sprzęt?”. Kiedy dojechałyśmy pod dom nie mogłam się nadziwić temu, jak z perspektywy tak krótkiego czasu zmieniło się moje spojrzenie na jazdę 50-tką… Moje „jednośladowe dywagacje” szybko jednak poszły w odstawkę za sprawą bardziej przyziemnych obowiązków i całego stosu nieodebranych maili wynikających z poniedziałkowych perturbacji wywołanych protestem kozy.

Solidarność marki?

Po kolejnym dniu spędzonym z Gigglem zaczynałam ponownie nabierać wprawy w jeździe skuterem. Pomyślałam nawet o wspólnej wyprawie w miejsca, w które jeszcze nie tak dawno jeździł yśmy zawsze razem. Wszystko powoli zaczynało wracać do normy, kiedy to niespodziewanie także i żółta maszkara postanowiła zamknąć się w sobie. Kopiąc ją przez pół godziny pod domem pomyślałam, że to chyba niemożliwe, żeby przez trzy dni moje dwie Yamahy postanowiły odmówić współpracy. Zakrawało to wręcz na cholerną solidarność marki. W myślach starałam się na szybko zdiagnozować powstały problem (akumulator, świeca), jednak nie ma co się oszukiwać mechanikiem nie jestem i zapewne nigdy nie będę. Zostawiłam więc Giggla samopas i ponownie poszłam na fochu w swoją stronę myśląc na głos „Za jakie grzechy mnie to spotkało?!”

Ps. Tak już na koniec chciałabym bardzo podziękować skrytemu wielbicielowi mojego bloga za statystyczne obniżanie oceny wszystkich moich wpisów. To, co dla mnie jest jednak najważniejsze, to konstruktywna krytyka i Wasze opinie zawarte w komentarzach. Wszystkim aktywnym inaczej dziękuję zatem tym bardziej:)
 

Komentarze : 12
2010-10-28 00:25:38 alan

Super :)
az milo sie czyta.

Bezawaryjnosci zycze ;) lewa w gorze ;)

2010-10-25 17:49:03 RysiekPsycho

jaki masz rozmiar buta odp szczero złoto
pozdrowim

2010-10-02 09:26:37 templar

Hejka! mam nadzieję, że już za jakiś czas oboje będziemy cieszyć się z naszych nowych GSów :) Bryknę się za kilka dni do pobliskiego Monachium, do fabryki BMW, żeby przyjżeć się samej produkcji tych nieziemskich maszyn także jak będą fotki to zapewne coś prześlę :) Co natomiast tyczy się "skrytych wielbicieli" to także mam ich kilku :)
Wg mnie nie ma się co martwić takimi zachowaniami malkontentów czy innych maruderów bo już dawno przekonałem się, że świat usłany jest osobami krzyczącymi "nie" żeby tylko krzyczeć i nic po za tym...
Najważniejsze, że to co robimy sprawia nam radość i nastraja do pozytywnego myślenia. Miłego dnia!

2010-10-01 10:54:39 Żmija

Dzięki za miłe słowa aczkolwiek i mi daleko do profesjonalnego "pisarstwa". Tak mi się jednak wydaje, że właśnie po to są blogi. Nikt z nas nie zarabia na pisaniu tutaj i robi to z czystej przyjemności. Idealnie by było gdyby każdorazowo ktoś dokonywał korekty tekstu przed jego publikacją, ale to wydaje się póki co mało realne :) Kiedy piszę dany tekst nie staram się na siłę zmienić jego formy przekazu. Bardzo często jednak, czytając go po raz n-ty, zmieniam, przestawiam i bawię się zdaniami. Czasami bywa, że wpis leży sobie kilka dni na pulpicie w oczekiwaniu na wenę twórczą, której nie sprzyjają z pewnością częste wyjazdy i duża ilość pracy. Nie śpieszę się jednak z publikacjami... Wolę chwilkę dłużej poczekać i być przekonaną, że dana publikacja nie jest puszczona z powodu braku pomysłów na nią na tak zwane "na odwal się". Ciekawa jestem jak będą wyglądały nasze blogi za kilka lat :)

2010-09-26 11:25:19 morham

:) O jeździe na motocyklu i samych motocyklach nie za wiele mogę powiedzieć. Za to o warsztacie i poziomie twoich wpisów - uważam, że wypowiadać się mogę :P

Może z racji tego, że swego czasu przerobiłem książek za stado "przeciętnych" Polaków przynajmniej na dwa pokolenia :P Czytam tutaj różne wpisy i nie dziwi mnie wcale, że jesteś w czołówce.

Piszesz interesująco, nie monotematycznie i nie boisz się skoków w bok ;) Przy tym całkiem gramatycznie i zgrabnie (przynajmniej jak dla mnie) budujesz zdania :) - choć polonistą żadnym nie jestem i nie będę...

To moja pisanina jest np. dużo bardziej monotematyczna :P Choć szykuję wpis odmienny ;)

2010-09-25 19:24:20 bandziorro

Zmijka, nie prxzejmuj sie trolem, u mnie tez to ma miejsce :) Wszyscy daja 5 a ten codziennie 1x daje 1

2010-09-25 13:31:16 Gumis90

"codziennie zadaje sobie trud wertując mojego bloga", nic z tych rzeczy :) niewiele tak ciekawych tekstów można znaleźć na bieżąco w sieci, tym bardziej podziwiam Cię za niemalejący poziom każdego wpisu.
może kiedyś uda mi się choć odrobinę zbliżyć do tego :) pozdrawiam

2010-09-25 11:23:41 Żmija

Michaliński: Na tą chwilę WRka jest już na chodzie, Giggle niestety jeszcze nie trafił do serwisu. Jak to napisał niegdyś Joseph Conrad "Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga, czas" i tak też się dzieje w moim przypadku.

Morham: Dziękuję, aczkolwiek tak jak wspomniałam wcześniej do "oceny punktowej" ciężko się odnieść, bo tak właściwie nie ma wymiernego znaczenia. To właśnie Wasze komentarze mają największą wartość. Swoją drogą podziwiam kogoś, kto codziennie zadaje sobie trud wertując mojego bloga :)

lysy1995: Jestem naprawdę bardzo ciekawa jak będzie się spisywał Twój Junak. W ostatnim czasie przewinął się przez ręce naszej redakcji, ale nie ma to jak test długodystansowy, który zapewne jemu zafundujesz.

2010-09-25 11:09:22 Birol

To wszystko wyjaśnia i moje ciągłe problemy, jak tylko zaczynam myśleć o sprzedaży to coś się dzieje:/

2010-09-25 09:40:04 Michaliński

Twój wpis jest potwierdzeniem, że maszyny mają duszę! :P Skumały się i zrobiły Ci na złość! Teraz już wiesz, żeby trzymać się z dala od fabryki Bardzo Małych Wozideł. (aczkolwiek nie mam im osobiście nic przeciw). :) Żywię, iż przeprosisz się z Yamaszkami i będziecie nadal sobie razem brykać! :) Pozdrawiam! M.

2010-09-25 09:18:11 morham

No to trzeba przeciwdziałać temu obniżaniu :P 5czka ;)

2010-09-25 07:59:36 Lysy1995

hehe :) miałem podobną sytuację... może i to nie jest za ciekawe ale gdy już mój nowy junaczek był zamówiony to moja stara,poczciwa jawencja rzuciła palenie ;) ale teraz sobie spokojnie czeka pod plandeką na odrestaurowanie :) PS. Fajny ten twój blog :)

  • Dodaj komentarz