01.10.2010 01:25
Kiedy liście lecą z drzew
W drodze do kozy
Do motocykla mknęłam wręcz z podskokach. Chciałam jak najszybciej wsiąść na kozę i odjechać. Zanim zdążyłam dojść do motocykla, zaczepił mnie jednak kierowca zaparkowanego tuż obok busa. Otoczony z obydwu stron przez osobówki samochód, przypominał dosyć grubaśną sardynkę upchniętą na siłę w puszcze. Była niedziela, tuż po dziewiątej i dookoła żywej duszy. Oczy kierowcy będące nieomalże kalką spojrzenia kota ze Shreka, nie pozwoliły mi przejść obojętnie tuż obok i odpowiedzieć „Przepraszam, ale się śpieszę”. Próba cofania tyłem zakończyła się fiaskiem. Skoro wyjechać tyłem nie dało rady, trzeba było spróbować przodem. Ku uciesze ów osobnika akcja finalnie zakończyła się powodzeniem i każde z nas mogło spokojnie odjechać w swoją stronę.
Do jazdy w mieście zdążyłam już w zasadzie przywyknąć. Codziennie widzę te same bloki, te same sklepy, te same przystanki autobusowe. Jedynie ludzie, przechadzający się po ulicach, bądź też zamknięci w różnokolorowych autach wprowadzają w ten krajobraz jakiś element życia i odmienności. Sprawiają, że miasto tętni życiem. O tej porze jednak nie było ich zbyt wielu. Ja zaś chciałam znaleźć się z daleka od wysokich budynków, sygnalizacji świetlnych i chodników. Chciałam wyruszyć na kolejną wędrówkę w nieznane.
Zagubiona w czasoprzestrzeni
Jak już kied yś wspomniałam, czasami po prostu lubię się zgubić. W moją niedzielną przejażdżkę nie wzięłam nawet mapy Polski, co było nieomalże gwarantem wyjazdu poza pierwotnie planowaną trasę. Na pomyłkę z mojej strony nie trzeba było długo czekać. Początkowo , lekko zdenerwowana zaistniałą sytuacją, usiłowałam domyślić się, gdzie popełniłam błąd i zawrócić. Po chwili zdałam sobie sprawę, że tego dnia właściwie nigdzie mi się nie śpieszy. Moje wewnętrzne ja, jakby utwierdzając mnie w tym przekonaniu, uzewnętrzniło się mówiąc: „Żmija jest przecież niedziela. Masz wolny dzień od pracy. Wyluzuj i ciesz się jazdą”. Pojechałam więc dalej zbaczając nieco z głównej trasy.
Pani Jesień
Jadąc cieniutką nitką asfaltu, otoczoną po obydwu stronach drzewami ze złotą czupryną, poczułam prawdziwą jesień. Intensywnie świecące słońce łagodziło ziąb, jakim raczył mnie wiejący, dosyć mroźny wiatr. Przemykając pośród spadających liści miałam wrażenie, że obraz, który malował mi się przed oczami dopiero co wyszedł spod pędzla malarza. Tego dnia czerpałam niezwykłą przyjemność z jazdy. Nie chciałam stawać ani na chwilę. Jakoś tak łapczywie chłonęłam te wszystkie widoki, że szkoda było czasu na przystanki, na robienie zdjęć. Za każdym razem, kiedy nasunęła mi się myśl o krótkim postoju w głębi ducha coś cichutko szeptało „jeszcze za chwilę, za chwilę, nie teraz”. Całkiem tak, jakby za moment ktoś miał mi zabrać motocykl, którym nie zdążyłam się jeszcze nacieszyć. Jedynie koza, co jakiś czas pomrukiwała z głodu i zarządzała przystanki na doładowanie konta.
Do Warszawy przez Rzym
Na owych przystankach nie obyło się bez kawy, rozmów i… nowych znajomości, przyprawionych odrobiną śmiechu. Na wieść o tym, że podróżuję sama, Panowie często, nawet w ciemno, oferowali swoje uczestnictwo w dalszej części naszej eskapady. Ostatecznie nawet widok obładowanej już kozy zdawał się im w niczym nie przeszkadzać. Jak zawsze mogłabym liczyć również na serię dobrych rad z ich strony. To nic, że niekiedy wyprowadziłyby mnie na manowce i tak zamiast do Romanówki dojechałabym do Reymontówki, przecież liczą się szczere intencje. Nawet teraz, kiedy przypominam sobie głos mówiący z jakże wielkim przekonaniem, „Niech Pani tamtędy nie jedzie. To tak, jakby Pani do Warszawy przez Rzym jechała” na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Tak czy inaczej pojechałam…. oczywiście w kierunku jaki uprzednio sama obrałam.
Koza wśród swoich
Koniec naszej niedzielnej wyprawy postanowiłam przypieczętować wizytą na zawodach Cross Country, we wspomnianej wcześniej Romanówce. Po około 300 km jazdy, w zasadzie bez przerwy, zarówno koza jak i ja potrzebowałyśmy nieco dłuższej chwili odpoczynku. Porzuciłam zatem pasące się zwierzę w krzakach i poleciałam w kierunku nitki toru. Stojąc tuż obok przejeżdżających zawodników starałam się uwiecznić na zdjęciach ich poczynania. Z lekką iskierką zazdrości w oku spoglądałam przez szklany obiektyw jak zawodnicy kolejno pokonują błotniste kolejny, skaczą na hopach czy składają się w piaszczyste zakręty. Moja bariera strachu, hodowana przez te dwadzieścia kilka lat, przypomina póki co pokaźne mury wielkiej fortecy. Gdzieś tam w środku mam jednak taką skrytą nadzieję, że wcześniej czy później uda mi się ją chociaż w małym stopniu przezwyciężyć.
Łapiąc ulotne chwile
Powrót do domu był dosyć nietypowy. Wraz z kozą zapakowałyśmy się do jednego z busów. Mając wokół siebie doborowe towarzystwo KTM’a i Suzuki, koza zdawała się być zadowolona z takiego obrotu sprawy. Ja natomiast znalazłam chwilkę czasu, aby porozmawiać ze znajomymi i powrócić do rzeczywistości. Wyrzucone na obrzeżach Warszawy doturlałyśmy się z kozą do domu późnym wieczorem. Kładąc się do snu wciąż przypominałam sobie widoki, które utkwiły mi w pamięci. W głębi duszy wiedziałam, że był to jeden z ostatnich tak ciepłych dni tej jesieni. To także jedno z tych wspomnień, do których wraca się myślami w trakcie mroźnej zimy, siedząc w kocu i trzymając w rękach gorący kubek czekolady.
Komentarze : 18
Przepraszam Posadzony aczkolwiek Twoje pytanie umknęło mojej uwadze. Na Trójmiejskie Motomikołaje zamierzałam się wybrać tak jak i w roku ubiegłym. Niestety jednak w planie wyskoczyła mi inna impreza motocyklowa i z redakcją podzieliliśmy się wyjazdami. Mi w udziale przypadła Gala Suzuki Grandys Duo. Mam nadzieję, że w następnym roku już mnie nie zabraknie :)
zmija, bedziesz na tegorocznych motomikolajach w 3miescie?
Sprawdzimy na jakiego maila zostało wysłane hasło. Nie może być on jednak inny aniżeli ten podany przy rejestracji. W innym wypadku można by było zmieniać hasła do nieswojego bloga :) Ps. Piszę się na kawkę :)
dziś odczytałem twoją wiadomość Żmijka, niestety czarno to widze...nie mam nic na mailu, chyba że nie ten mail ale nic innego nie przychodzi mi do głowy....
biker_997@wp.pl na tym miałem bloga tak zresztą sądzę. A jak by przypadkiem to nie był ten mail będę wdzięczny jak zostanie hasło przesłane właśnie na niego. Z góry dziękuje i pozdrawiam :)
PS. a jak nie pijasz piwka to ja tam na sezonie wskoczę do Warszawki i zapraszam na zasłużoną kawę ;) oczywiście ja stawiam :)
Odważny, pamiętamy o Tobie. Być może było tak, że do forum i do bloga miałeś dwa oddzielne hasła (jeszcze przed integracją systemu do logowania). Jak tylko dostanę info zwrotne od programistów dam znać co i jak :) Jednak bez obawy, poradzimy sobie z tym tematem bez problemu. Ps. Piwa zazwyczaj nie piję :P
odwazny, lepiej bys kolacje zaproponowal :D
I jak tam Żmijka ? da rade coś zrobić ? kombinowaliście coś.... pocztą Ci piwo wyśle jak się uda he ;D
Żmijka pomocy, ten sposób nic nie dał niestety. Jedynie co to odzyskałem profil na scigaczu a tu niestety stoje w kropce. Potrzebni się magiczni admini którzy poradzą coś na to :P podpytasz jeszcze tam kogoś ? :) piwko stawiam ;)
Odważny hasło możesz odzyskać tutaj: http://www.scigacz.pl/Przywracanie,hasla,2256.html :)
Odważny dowiem się jutro wszystkiego i dam znać :) Bandziorro na tegoroczną jesień nie możemy chyba narzekać :) W miniony weekend miałam okazję po raz pierwszy wyruszyć z WRką w teren z prawdziwego zdarzenia. Była woda, był piach, był las... Co prawda jazdą tego bym nie nazwała, ale spacer po poligonie w Drawsko-Pomorskim mogę zaliczyć do udanych :)
...muza dobra oj
Cześć Żmijka ;)
Mam sprawę do Ciebie. Czy masz jakieś wtyki, znajomości u osób obsługujących riderbloga bo cholera nie pamiętam hasła próbowałem miliard razy i nic. A tu też nie widze aby było przypomnienie hasła.... daj znac czy da sie coś zrobic. Odwazny
Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie... :)
Ładnie, ładnie. Pomimo wyksztalcenia technicznego jestem po troszku humanistą. Lubię czasem zrobić sobie wyprawę na łono przyrody, biorąc czasem aparat. Podziwiać promienie sloneczne przedzierające się przez skrawek lasu. Lubie malownicze krajobrazy, pól, lasów łąk i dróg oświetlane piętknym zachodem slońca. Po przeczytaniu tego wpisu wszystko ładnie sobie zwizualizowałem oczami wyobrazni ;). Jak jutro lub po jutrze będzie słońce to wybiorę się na wyprawę, nawet sam :)
PS. Co do likwidacji troli mam skuteczny pomysł: ograniczamy oceny tylko do osób zalogowanych oraz sprawdzamy, czy jakis uzytkownik w swojej dzialalnosci, w 80% nie daje ocen negatywnych.
Fajna sprawa te twoje wypady :)
Reymontówka :D:D:D
Ot drobna, prawie nie zauważalna różnica :D
Archiwum
- kwiecień 2014
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- czerwiec 2012
- kwiecień 2012
- luty 2012
- grudzień 2011
- wrzesień 2011
- lipiec 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (76)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)